Potrzebujemy "kopa" - rozmowa z Romanem Ludwiczukiem, byłym prezesem PZKosz

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Roman Ludwiczuk, były prezes PZKosz, w rozmowie z naszym portalem ocenił szanse szanse Polaków w fazie grupowej mistrzostw Europy. - Tylko Francja jest poza naszym zasięgiem - przyznał.

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Ostrowski: Od dawna czekamy na dobry wynik naszej kadry. Uda nam się w końcu osiągnąć sukces na ME?

- Ciężko powiedzieć, co nas czeka w Montpellier. Niewątpliwie ważny będzie pierwszy mecz z Bośnią i Hercegowiną. Dobry start może nam umożliwić zajęcie wysokiego miejsca i awans do kolejnej fazy, choć system rozgrywek jest bardzo dziwny. Serce mówi, że będzie dobrze, ale rozum studzi emocje. Mecze sparingowe pokazały, że mamy drużynę. Z drugiej strony musi być ona oparta w sporej mierze na Marcinie Gortacie. Widać to było w spotkaniu z Libanem, kiedy nie zagrali właśnie Gortat i AJ Slaughter. Wygraliśmy, ale trochę się jednak męczyliśmy. A jak nam pójdzie na mistrzostwach? Nie chcę wyrokować. Może być bardzo dobrze albo bardzo źle. [ad=rectangle] Nie licząc Francji, stawka w naszej grupie jest mocna, ale wyrównana.

- Francja jest jakby poza konkurencją. Jestem też pod dużym wrażeniem Finlandii. Rosja zapewne utrzyma wysoki poziom. W naszym zasięgu są na pewno Bośnia i Hercegowina i Izrael. Chociaż wszystkie cztery ekipy możemy pokonać. Ważne jest jednak, abyśmy zajęli jak najwyższą lokatę, bo w przeciwnym wypadku możemy źle trafić w drugiej fazie rozgrywek. Prawdę mówiąc, nie rozumiem tego systemu, który skraca mistrzostwa. Byłem ostatnio w Rydze i rozmawiałem z zaangażowanymi osobami i oni się trochę martwią. Bo przecież ich reprezentacja może awansować dalej, pojechać na drugi koniec Europy i zagrać tylko jeden mecz.

Ten system Panu nie odpowiada?

- Byłem święcie przekonany, że trzy drużyny awansują i tworzą dwie grupy po sześć zespołów w kolejnej rundzie. Rozgrywki mogłyby się toczyć we Francji i Niemiec, a od ćwierćfinału tylko w tym pierwszym kraju. Ale jest system jaki jest... Niemniej sama idea rozegrania mistrzostw w czterech krajach jest świetna. W Łotwie wyprzedali wszystkie bilety na fazę grupową.

Najlepiej byłoby, gdybyśmy zajęli drugie miejsce. W przeciwnym wypadku możemy trafić w 1/8 na Hiszpanię lub Serbię, co dla nas oznacza praktycznie koniec mistrzostw.

- Tak jak już mówiłem, chyba tylko Francja jest poza naszym zasięgiem w grupie, chociaż przy dobrym dniu i odpowiedniej koncentracji... Z pozostałymi drużynami możemy powalczyć. Gdybyśmy zajęli drugie miejsce to byłoby świetnie, bo trafiamy na trzeci zespół w grupie B. Wtedy mielibyśmy spore szanse na awans do ósemki.

Mamy dobrą drużynę, ale tak samo mówiliśmy na poprzednich mistrzostwach...

- Miejmy nadzieję, że tym razem pójdzie nam lepiej. W końcu mówi się, że do trzech razy sztuka. Nam się nie udało w 2011 i 2013 roku zajść daleko. Marzę o tym, aby nie było tego, co miało miejsce dwa lata temu.

Trener Taylor zrezygnował w tym roku z m.in. Maćka Lampego. Co Pan na to?

- Trener Taylor odpowiada za to, co robi. Mnie zawsze zależało na tym, aby w reprezentacji byli najlepsi. W tym gronie jest też Maciek, bo to znakomity zawodnik. Grał ostatnio w Barcelonie, ma wielkie doświadczenie. Wydawało się także, że Ignerski będzie do dyspozycji. Nie rozumiem natomiast wyjazdu z kadry Dardana Berishy. Z innej strony dobrze, że blisko kadry jest Wojciech Kamiński, bo to dobry i młody trener.

Ale często mówiło się o atmosferze, która panowała w kadrze, gdy byli w niej razem Gortat i Lampe.

- Nie mieliśmy raczej problemów z atmosferą. Niekiedy reakcje były spontaniczne, ale nigdy trenerzy nie mówili, aby był jakiś problem między zawodnikami. To są niepotrzebnie budowane mity. Zresztą to jest rola trenera, aby zbudować zespół i atmosferę. Zastanawia mnie jednak, czy stać nas na to, aby Maciek nie grał? Trener Kamiński powinien w przyszłości objąć kadrę?

- Dla mnie przyszłościowym kandydatem jest na pewno Wojciech Kamiński przy wsparciu Andrzeja Adamka. Obaj mają dobre rozeznanie o kadrze i potrzebne doświadczenie. [ad=rectangle] Od dawna mamy problem z trenerami. Zmieniamy ich jak rękawiczki.

- Być może błąd nastąpił za mojej kadencji. Możliwe, że przedwcześnie zwolniliśmy Andreja Urlepa i wzięliśmy Mulego Katzurina. W każdym razie od tamtego czasu jest spora rotacja. Jeśli chodzi o Mike'a Taylora, to boję się o jego doświadczenie, ale nie raz jest tak, że nawet jeśli nie ma się wielkiego obycia, odnosi się dobre wyniki.

Potrzebna jest jednak stabilizacja.

- Stabilizacja na pewno musi nastąpić. Jakaś strategia, taktyka na następne lata musi zostać określona. Zwłaszcza że kilku zawodników zapowiedziało, że to prawdopodobnie ich ostatnie mistrzostwa Europy.

Nie jest żadnym odkryciem stwierdzenie, że gdyby reprezentacja wreszcie odniosła sukces, to zyskałaby na tym cała koszykówka.

- Takiego "kopa" na pewno potrzebujemy. Koniunkturę czy to w sportach indywidualnych, czy zespołowych, zawsze napędza reprezentacja. Ale w koszykówce jest największa konkurencja poza piłką nożną. W piłce ręcznej czy siatkówce nie ma aż tak wielkiej konkurencji. Gdyby udało nam się awansować do ósemki, to byłby spory krok, który niewątpliwie miałby przełożenie na całą koszykówkę.

Póki co o stanie koszykówki świadczy chyba fakt, że zainteresowanie mistrzostwami, reprezentacją jest niewielkie. Potwierdzenia nie trzeba szukać daleko - dopiero niedawno dowiedzieliśmy się, gdzie obejrzymy mecz reprezentacji...

- Jak pan wspomniał na początku, już dawno nie było wielkiego sukcesu. W 2009 roku udało nam się wyjść z grupy i awansować do drugiej fazy. Do teraz po nocach śni mi się mecz z Serbią, przegrany trzema punktami, który zamknął nam wówczas drogę do Katowic. W 2011 roku byliśmy blisko drugiego etapu, a przed dwoma laty... Musimy wyjść z grupy i być w ósemce. Dopiero wtedy będzie jakieś zainteresowanie kadrą. A ono wpływa na cała dyscyplinę. Dzięki temu na pewno poprawiłaby się oglądalności i koszykówka stałaby się atrakcyjniejsza dla telewizji.

Cel: Stać nas na wiele

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Źródło artykułu: