Gorąco wokół sędziego po finale Pucharu Polski. Przerwał milczenie
Pogoń Szczecin zrzuca winę za porażkę z Wisłą Kraków (1:2) w finale Pucharu Polski na sędziego Tomasza Kwiatkowskiego. Arbiter nie ma sobie nic do zarzucenia, co przyznał w rozmowie z weszlo.com.
"Drugi raz ten sam sędzia wypacza nasz mecz... Taki mecz. Raz już sędzia Kwiatkowski nas przepraszał. Teraz takich przeprosin nie oczekuję. Razem z sędzią Frankowskim niech udadzą się na emeryturę, niepłatną" - napisał po finale Pucharu Polski prezes i właściciel Pogoni Jarosław Mroczek.
Portowcy mają do Tomasza Kwiatkowskiego pretensje przede wszystkim o dwa zdarzenia: rzut wolny, po którym stracili prowadzenie i starcie Efthymisa Koulourisa z Markiem Carbo w polu karnym Wisły w drugiej części dogrywki.
W 9. minucie doliczonego czasu gry drugiej połowy Anton Cziczkan wykonywał rzut wolny, ale zanim to zrobił, przesunął sobie piłkę o kilkanaście metrów względem miejsca, z którego powinien wznowić grę. Po dalekim wykopie bramkarza Alan Uryga przedłużył piłkę w kierunku Eneko Satrusteguiego, a ten sfinalizował akcję wojem. VAR analizował, czy obrońca Białej Gwiazdy był na spalonym po zagraniu kolegi i uznał, że nie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką robią cuda. To po prostu trzeba zobaczyć- Nie było spalonego. Zostały wyrysowane linie przez sędziego VAR i obaj zawodnicy byli równo, to znaczy obrońca wyznaczał linię. Kolano zawodnika, który potencjalnie mógł być na spalonym, na tym spalonym jednak nie było. Bez ofsajdu - przyznał Kwiatkowski w rozmowie z weszlo.com.
A co z zachowaniem Cziczkana? - Oczywiście - to miejsce wznowienia nie było idealnie tam, gdzie faul, można to sprawdzić, ale po pierwsze: ta wrzutka nie poszła w pole karne, skąd zawodnik strzelał, tylko przed szesnastkę, gdzie Alan Uryga przedłużał piłkę - wyjaśnił arbiter.
W 118. minucie dogrywki Kolouris upadł w polu karnym Wisły po zwarciu z Carbo. VAR analizował sytuację, ale ostatecznie sędzia Kwiatkowski nie wskazał na "wapno".
- Napastnik wyraźnie trzyma obrońcę, przewraca się w jego kierunku, to jest bardzo cwaniackie zachowanie. Próbuje sprowokować wrażenie, że to jest rzut karny, trzymając obrońcę i kładąc się na niego. Oczywiście, obrońca też go trzyma, nie jest zupełnie niewinny, ale procentowo to jest bardziej „nie karny” niż karny - wyjaśnił arbiter.
- Dwa - nie ma wyraźnego szarpnięcia, dodatkowego ruchu, że trzymanie obrońcy spowodowało rzut karny. Naturalnie na boisku nie byłem tego tak pewien, bo nie jesteś tego w stanie zrobić tak szybko tak pełnej analizy, ale gdy zobaczyłem klip - to nie jest dla mnie rzut karny - dodał Kwiatkowski.
Decyzje Kwiatkowskiego były kontrowersyjne ze szczecińskiej perspektywy, ale dla niezaangażowanego emocjonalnie obserwatora nie budziły zastrzeżeń. Adam Lyczmański, były arbiter, a dziś ekspert sędziowski, w rozmowie z WP SportoweFakty przyznał, że Tomasz Kwiatkowski i jego współpracownicy nie popełnili błędów w finale Pucharu Polski. Cała jego opinia TUTAJ.
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.