Żużel. Coraz mniejsza liczba zawodników zagrożeniem dla dyscypliny. Zmniejszenie składów nie rozwiąże problemu

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Rywalizacja w meczu Betard Sparty z MRGARDEN GKM-em
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Rywalizacja w meczu Betard Sparty z MRGARDEN GKM-em
zdjęcie autora artykułu

Sport żużlowy ma spory problem, bo coraz mniejsza liczba zawodników garnie się do jego uprawiania. Grozi nam, że w niedalekiej przyszłości działacze zmniejszą liczebność drużyn. - To ruch w złą stronę - twierdzi Jan Krzystyniak.

Żużel stoi u progu rewolucji. Lada moment prezesi mają usiąść do dyskusji na temat regulaminu, jaki miałby obowiązywać w roku 2021. Pomysłów jest kilka. Od zawodnika zagranicznego na pozycji juniora po wprowadzenie KSM i ograniczenie liczebności składów.

Od wielu lat w polskim żużlu funkcjonują drużyny składające się z siedmiu żużlowców. PGE Ekstraliga w zeszłym roku rozszerzyła je o dodatkowego zawodnika rezerwowego, który może mieć maksymalnie 23 lata. Jednak jedna z idei działaczy zakłada, by każda ekipa liczyła sześciu żużlowców. Wiąże się to z tym, że na rynku zaczyna brakować klasowych jeźdźców.

Czytaj także: Czy Zmarzlik przełamie klątwę mistrzów?

- Jak tak dalej pójdzie, to za parę lat będziemy organizować czwórmecze jak w Czechach czy Niemczech. To byłby ruch w złą stronę. Dlaczego panowie działacze nie robią czegoś, by rozwijać dyscyplinę? To absurd - pyta Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener.

Zdaniem Krzystyniaka, ewentualne ograniczenie liczebności drużyn będzie kolejnym ciosem w żużel i przyczyni się do jego powolnego upadku. Dyscyplina wymaga bowiem działań, które będą prowadzić do zwiększenia grona zawodników, a nie jego zmniejszenia.

- Jak drużyny będą się składać z mniejszej liczby zawodników, to jeszcze bardziej sobie ograniczymy pole manewru. Minie parę lat i będzie mniej żużlowców, aż żużel zniknie z powierzchni ziemi. Czekam na jakiś ruch działaczy, którzy w końcu zaczną myśleć o młodzieży. Bo za chwilę nie będzie czego ratować. Nic nie robimy, by pomóc młodym chłopakom. Najprościej jest zmniejszyć składy, za parę lat znowu, aż w końcu dojdziemy do punktu, z którego nie będzie odwrotu - dodaje Krzystyniak.

Podobny problem zdiagnozowano też na Wyspach Brytyjskich. Tam żużlowcy mogą jeździć równocześnie w rozgrywkach Premiership i Championship. Nie podoba się to wszystkim kibicom, bo w takiej sytuacji trudno o identyfikację zawodnika z klubem. Jednak w najbliższych latach Brytyjczycy nie odejdą od tego systemu. Właśnie ze względu na brak wystarczającej liczby sportowców.

Czytaj także: Kto odbuduje Petera Kildemanda?

- Na świecie nie ma wystarczającej liczby zawodników, by zawodnik na Wyspach mógł jeździć tylko w jednym klubie. Chyba, że wymyślimy koło na nowo i wprowadzimy drużyny pięcioosobowe, jak chociażby Duńczycy. To jakaś opcja, ale wątpię, by ją zastosowano - skomentował w "Bournemouth Echo" Matt Ford, promotor Poole Pirates.

ZOBACZ WIDEO Kibice na PGE Narodowym. Tak wygląda największe żużlowe wydarzenie na świecie

Źródło artykułu: