Po bandzie: By ze łba nie było co zbierać [FELIETON]

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: moment po upadku Piotra Pawlickiego i Rafała Karczmarza
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: moment po upadku Piotra Pawlickiego i Rafała Karczmarza
zdjęcie autora artykułu

- Dostało się od Was Pawlickiemu, a przecież ten sport potrzebuje czarnych charakterów. Z jednej strony są Hancock, Janowski, Hampel i Chris Holder, a z drugiej Pawlicki, Pedersen, Doyle i Miedziński - pisze w swoim felietonie Wojciech Koerber

"Po bandzie" to cykl felietonów Wojciecha Koerbera, współautora książki "Pół wieku na czarno", laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.

***

Tomek Skrzypek, zmarły trener leszczyńskich Byków od przygotowania kondycyjnego, który na co dzień był przedstawicielem kick-boksingu, miał duży szacunek do umiłowanych przez siebie sportów walki.

- Możesz na legalu wpier...ić drugiemu gościowi i jeszcze dadzą ci za to medal - chwalił sobie. Rzecz jasna, z przymrużeniem oka, bo był to człowiek z klasą i sportowiec pełną gębą, nie zaś żaden rzezimieszek. Można powiedzieć, że miał nosa do sportów walki. Pamiętacie przecież, jak ta jego kichawa wyglądała.

ZOBACZ WIDEO Lambert opowiada o różnicach w poziomie lig. Mówi też o Motorze Lublin

Kooperacja Skrzypka z leszczyńskimi Bykami rozpoczęła się od indywidualnej współpracy z Piotrem Pawlickim, który w minioną niedzielę toczył boje różnorakie. Z presją, z silnikami, anlasami, Vaculikami, Karczmarzami, arbitrami... No, wojownik po prostu. Przy czym na żużlu nie można, ot tak, wpier...ić rywalowi. Tu trzeba działać o niebo bardziej subtelnie.

Dostało się od Was Pawlickiemu, a przecież ten sport potrzebuje takich czarnych charakterów. Potrzebuje różnych barw i odcieni. Z jednej strony są Hancock, Janowski, Hampel i Chris Holder czy Zengota, a z drugiej Pawlicki, Pedersen, Doyle i Miedziński.

Oczywiście, znam słabe strony tego Byczka, który nie lubi być stratny na swojej żużlowej działalności. Stąd też woli niekiedy spaść z motocykla i dać sobie drugą szansę, niż się na nim utrzymać, mając na piersi napisane szprycą - "koniec wyścigu". To taki odruch bezwarunkowy, by walczyć o swoje. Dość ludzki i dość naturalny. Zresztą, wspomnę słowa jednego z sędziów, że żużel to sport samych niewinnych ludzi.

Szkoda czasu, by analizować po kolei każdą ze stykowych sytuacji niedzielnego hitu w Lesznie. Nie ma to już większego znaczenia, jakie będą dokładne wyniki sondy - winny czy niewinny. Jednak gdy chodzi o glebę z Karczmarzem, rzeczywiście obaj dorzucili swoje trzy grosze. Rafał, bo starał się bronić, więc zaczął zacieśniać, zamiast dojechać do bandy, a Piotr - bo starał się zaatakować tak, by nie zostawić złudzeń. Stąd też mam jedno generalne spostrzeżenie - otóż często ten, który sposobi się do wyprzedzania, jest wyraźnie szybszy i wydaje się, że skuteczny atak to tylko kwestia czasu. Problem natomiast w tym, że zamierza on wyprzedzić na tyle agresywnie, by - używając kultowego cytatu - ze łba nie było co zbierać. A to zupełnie niepotrzebne, bo prowadzi do wykluczeń i głupiej utraty punktów.

To podarowanie punktów słabszemu przeciwnikowi, który niekiedy tę nadmierną agresję umie obrócić na swoją korzyść. Krótko mówiąc - opłaca się trzymać nerwy na wodzy i wyprzedzać jednak w sposób bardziej pokojowy. Nie zawsze trzeba nokautować, by zwyciężać. Jak w tym dowcipie.

Wrócili trzej pięściarze z długiego zgrupowania i siedzą przy obiedzie. Ten z wagi średniej spogląda na ciężkiego. Mówi, że ma problem. Że nakrył żonę z kochankiem. - Dostał strzała, światło zgasło. I do szpitala. Ten z ciężkiej, okazuje się, miał to samo. Jeden cios, facet runął na ziemię, dramat. Wreszcie odzywa się ten malutki. - Myślałem, że tylko ja taki problem mam. Też nakryłem żonę. - I co, i co? - dopytują ciężki ze średnim. - Nooo, no na punkty chyba wygrałem.

A gdy chodzi o Miedziaka, kibicuję mu. Doceniam jego odwagę i ofiarność. Chciałbym, żeby mu życie oddało za niepowodzenia lat minionych. A jednocześnie się martwię. To chłopak, który Boga się nie boi i, paradoksalnie, w jego przypadku nie jest to wartością dodaną, lecz raczej przywarą. Bo kolejne karambole nie robią na nim absolutnie żadnego wrażenia. Nadal się pakuje w największe kabały, a jest już - by pozostać w pięściarskiej konwencji - mocno wyboksowany.

Każdy kolejny sezon to w jego przypadku serial mocno przygodowy, że tak to delikatnie ujmę. Dlatego nie pozbywałbym się lekką ręką Tobiasza Musielaka, abstrahując od tego, czy mu taka rola odpowiada. Chciałbym, by i Musielak udowodnił środowisku, że należy mu się przynależność do PGE Ekstraligi. Jest młodszy od Miedziaka o blisko dekadę i błyskotliwy na starcie.

Tak, Miedziak to nie jest Maciek Janowski, który posiadł wyjątkową zdolność antycypowania torowych dzwonów. To specjalność jego zakładu. Najczęściej wspominam finał DMP z 2017 roku na Stadionie Olimpijskim, kiedy na wyjściu z pierwszego łuku zaczęło wyciągać Kuberę. Dominik jeszcze nie wiedział, że zaraz wyrżnie w płot, a jadący szerzej Janowski już kładł motocykl, by ocalić kolegę i siebie.

To rzeczywiście ciekawostka, że 30-letni Janowski połowę swojego życia spędził na ekstraligowych polach bitwy, do tego przez sześć sezonów przepychał się w cyku Grand Prix, a jeszcze nigdy nie połamał się na torze żużlowym, gdzie przecież jeździ się w czterech i w full-kontakcie. Za to połamał się na torze motocrossowym. W pojedynkę.

I jeszcze słówko o braciach Gomólskich, którzy tak dzielnie się spisali w Rybniku - Kacper na torze, Adrian w parku maszyn - oddając hołd tacie. Zważywszy na sytuację, nikt od Kacpra cudów nie wymagał, a on ten brak zbędnej presji wykorzystał w sposób kompletny. Nawet sędzia Bryła pomógł szczęściu, bo znam takich, co za upadek Kacpra w pierwszym łuku byliby skłonni zawodnika wykluczyć. Nie wiem, czy arbiter, w jakimś niewielkim stopniu, wziął też pod uwagę ostatnie zdarzenia losowe i dobrodusznie nie chciał dodatkowo karać zawodnika.

Tylko nie piszcie mi, że byłoby to nieprofesjonalne. Sport to paragrafy, ale też, a może przede wszystkim, ludzie, emocje i gesty. No ale mogło być też tak, że po prostu sędzia Bryła uznał, iż należy tu zarządzić powtórkę w pełnym składzie, kierując się wyłącznie beznamiętnym regulaminem. Grunt, że historia napisała się piękna, a Kacper otrzymał podwójną szczepionkę optymizmu po ciężkim dla siebie okresie.

Takich zawodników jak Miedziński czy Gomólski, czekających na odrodzenie, jeszcze kilku w kolejce jest. Kasprzak, starszy Pawlicki, Buczkowski...

Wojciech Koerber

Zobacz także:Dziwny przypadek Martina Vaculika. Niewiele zabrakło, żeby lider Stali nie pojechał do Leszna!Kontrowersje wokół jazdy Piotra Pawlickiego. Ekspert staje w obronie zawodnika

Źródło artykułu:
Komentarze (11)
pedroza
10.04.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
99% kibiców widzialo ze coś jest czarne ale 1% widzialo ze czarne jest biale. Czytaj całość
avatar
KS_Tyskie
10.04.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
już wiem dlaczego autora tekstu pogonili  
StalAntyBarcaFan
8.04.2021
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Pawlicki cała Polska śmieje się z Ciebie  
avatar
speed_koleina
8.04.2021
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Przede wszystkim należy sobie zadać inne pytanie. Dlaczego Karczmarz miał jechać w kierunku ogrodzenia, czy też odsuwać się z obranej przez siebie "ścieżki", skoro praktycznie miał ju Czytaj całość
avatar
karol3414
8.04.2021
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Nie wiem gdzie według redaktora Karczmarz zacieśniał, bo na moje oko to raczej przestał poszerzać swój tor jazdy. Nie wiem także dlaczego niby Rafał miałby uciekać do bandy widząc, że ktoś go w Czytaj całość