Red Bull reaguje na skandal w F1. "Nie mamy wiedzy, abyśmy złamali regulamin"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: od lewej Christian Horner, Max Verstappen i Helmut Marko
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: od lewej Christian Horner, Max Verstappen i Helmut Marko
zdjęcie autora artykułu

W piątek wyszło na jaw, że Red Bull Racing miał znacząco przekroczyć limit wydatków F1 w sezonie 2021 i złamać tym samym przepisy. Kierownictwo "czerwonych byków" zapewnia, że nic takiego nie miało miejsca.

W piątek w padoku Formuły 1 pojawiła się plotka, że dwa zespoły przekroczyły limit wydatków w sezonie 2021. Szybko ustalono, że chodzi o Red Bull Racing i Aston Martina. W przypadku "czerwonych byków" złamanie regulaminu miało być znaczące, bo ekipa z Milton Keynes miała wydać o 5-10 mln dolarów więcej niż zezwalają na to przepisy.

Sytuacja jest o tyle ciekawa, że Red Bull w ubiegłym roku zdobył tytuł mistrzowski, dlatego doniesienia z padoku F1 rozwścieczyły szefów Mercedesa i Ferrari. Zespoły z Niemiec i Włoch twierdzą, że przekroczenie limitu wydatków (145 mln dolarów) wpłynęło nie tylko na sezon 2021, ale też na przygotowania "czerwonych byków" do obecnej kampanii.

- Nie mamy wiedzy, abyśmy złamali regulamin. Przesłaliśmy nasze rachunki w marcu do FIA. Ich proces analizy trwa i jak widać, jest to dość skomplikowana procedura, skoro ciągle jest w toku. Federacja w połowie przyszłego tygodnia ma ogłosić swoje decyzje - powiedział Christian Horner w Sky Sports.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?

- Z naszych faktur wynikało, że zmieściliśmy się w limicie kosztów. Jednak decyzja zależy od FIA, która śledzi cały proces i analizuje nasze wydatki. To właśnie teraz robią - dodał szef Red Bulla.

Analiza rachunków zespołów F1 jest o tyle problematyczna, że limit został wprowadzony w życie po raz pierwszy w roku 2021. Ponadto to FIA dokonuje interpretacji kosztów i decyduje o tym, co powinno być zaliczone do wydatków. Cały proces jest skomplikowany, bo do limitu finansowego nie zalicza się m.in. pensji kierowców, czołowych inżynierów, wydatków marketingowych czy kosztów rozwoju silnika.

- To proces podobny do pracy z audytorem. Przedstawiliśmy nasze faktury, a później ze strony FIA pojawiły się nowe interpretacje pewnych wydatków. Cały proces nie jest jeszcze w pełni dojrzały, ale federacja robiła wszystko, co w jej mocy, aby go wyjaśnić - zdradził Horner.

- Skoro jest to nowy i bardzo skomplikowany zestaw przepisów, to nie powinno dziwić, że zespoły bardzo subiektywnie zaczęły go interpretować. Jestem pewien, że z biegiem lat wszystko się uporządkuje. Jednak my jesteśmy spokojni naszych rachunków. Słyszałem te plotki o rzekomych naruszeniach z naszej strony, ale na pewno nie byliśmy tego świadomi - podsumował szef Red Bulla.

Nawet jeśli FIA stwierdzi, że Red Bull przekroczył limit wydatków w sezonie 2021, to Max Verstappen pozostanie mistrzem świata. Zgodnie z regulaminem, zespół z Milton Keynes może jednak otrzymać karę finansową, a także otrzymać mniejszy pułap finansowy w roku 2023. Wpłynęłoby na to "czerwone byki" w kolejnej kampanii F1.

Czytaj także: Tak będzie wyglądał kalendarz startów Kubicy? Nie wygląda to dobrze Alfa Romeo rozczarowuje formą. Jest reakcja zespołu

Źródło artykułu: