Spisek w F1? Zakulisowe gierki w padoku

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / IndyCar Media / Chris Owens / Na zdjęciu: Michael Andretti
Materiały prasowe / IndyCar Media / Chris Owens / Na zdjęciu: Michael Andretti
zdjęcie autora artykułu

Michael Andretti chce, aby jego zespół dołączył do F1. Szefowie królowej motorsportu niechętnie zapatrują się na poszerzenie mistrzostw i prowadzą zakulisowe gierki, które są wymierzone w Amerykanina. Niektóre źródła mówią nawet o spisku.

Michael Andretti od kilku lat czyni starania, aby jego zespół Andretti Global dołączył do Formuły 1. Zawarł w tym celu nawet sojusz z gigantem motoryzacyjnym spod znaku General Motors. Umowa obu stron zakłada, że ekipa Amerykanina będzie promować w F1 markę Cadillac. Obie firmy mają się też wymieniać wiedzą technologiczną.

FIA pod wpływem nacisków 61-latka rozpisała nawet procedurę, która ma doprowadzić do powiększenia królowej motorsportu w roku 2025 albo 2026. Ekipa Andrettiego jako jedyna przebrnęła pozytywnie przez cały proces, ale na tym koniec dobrych wieści. Właściciel F1 oraz już funkcjonujące zespoły nie chcą bowiem słyszeć o dodatkowym graczu, tłumacząc to m.in. kwestiami finansowymi.

Sojusz Andrettiego z General Motors jest mocnym atutem Amerykanina. Zwraca na to uwagę chociażby Mohammed ben Sulayem. Prezydent FIA w kilku wywiadach powtarzał, że nie można blokować wejścia do F1 tak uznanej marce - w końcu mowa o jednym z największych producentów samochodów na świecie.

ZOBACZ WIDEO: Dominik Kubera z medalem w Grand Prix? Menedżer nie ma wątpliwości

Z ustaleń Associated Press wynika jednak, że sama Formuła 1 robi wiele, aby rozluźnić relacje Andrettiego i General Motors. Dziennikarka Jenna Fryer przekazała, że szefowie królowej motorsportu mieli przekonywać GM do porzucenia ekipy Amerykanina i wybrania innego partnera spośród obecnych w stawce.

Łatwo sobie wyobrazić scenariusz, w którym General Motors wchodzi do F1 jako partner takich zespołów jak Williams czy Haas - oba mają amerykańskiego właściciela. Pytanie, czy "spisek", bo tak określa się zachowanie szefów królowej motorsportu w padoku, się powiedzie. Władze GM mogą bowiem pozostać wierne porozumieniu, jakie zawarły z Andrettim.

Warto podkreślić, że General Motors poprzez współpracę z Andrettim chce jedynie promować jedną ze swoich spółek. Chodzi tak naprawdę o umowę sponsorską - w jej ramach za określoną kwotę zespół najpewniej umieściłby w nazwie markę Cadillac. GM nie bierze pod uwagę produkcji silnika w specyfikacji F1 - przynajmniej na obecnym etapie. Najwcześniej byłoby to możliwe w roku 2027.

Czytaj także: - Ultimatum dla Pereza? Red Bull stawia sprawę jasno - Huragan uderzył przed GP Meksyku. Niepokojące prognozy dla F1

Źródło artykułu: WP SportoweFakty