Grożono mu śmiercią. Otrzymał wsparcie Williamsa

Nicholas Latifi po GP Abu Zabi otrzymał szereg pogróżek. Część fanów Lewisa Hamiltona groziła jemu i bliskim śmiercią. W trudnym momencie kierowca F1 mógł jednak liczyć na wsparcie własnego zespołu.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Nicholas Latifi Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Nicholas Latifi
Pierwsze dni po GP Abu Zabi były ciężkie dla Nicholasa Latifiego. To właśnie Kanadyjczyk miał wypadek w końcówce wyścigu i zapoczątkował sekwencję zdarzeń, która doprowadziła do porażki Lewisa Hamiltona i zdobycia tytułu mistrzowskiego przez Maxa Verstappena. Część fanów Brytyjczyka nie mogła się z tym pogodzić i zaatakowała Latifiego w mediach społecznościowych.

Latifi całą sytuację opisał w liście otwartym, informując o pogróżkach jakie zaczął otrzymywać. Grożono śmiercią nie tylko kierowcy Williamsa, ale również jego bliskim. Z tego też powodu 26-latek zatrudnił prywatnego ochroniarza, który towarzyszył mu przez kilka tygodni w Londynie.

Jak się okazało, w trudnych chwilach wsparcie swojemu kierowcy okazał też zespół. - To, co mu się przydarzyło, jest nie do przyjęcia. Trudno w takiej sytuacji zrobić coś więcej niż zaoferować wsparcie psychiczne. Wspieraliśmy go tak, aby był pewny, że nie zrobił nic złego. My jako zespół nie obwinialiśmy go o ten wypadek, nie mieliśmy do niego pretensji czy coś takiego - zdradził gpfans.com Jost Capito, szef brytyjskiego zespołu.

ZOBACZ WIDEO: Jego zjazd robi ogromne wrażenie. Zareagował znany aktor

- Nicholas brał udział w wyścigu. Czymś normalnym w nich jest wypadek, on się może zdarzyć zawsze. Jeśli walczysz o pozycję, to może się tak skończyć. My tego właśnie oczekiwaliśmy, by walczył. Nie było w tym nic złego - dodał Capito, odnosząc się do zajścia z GP Abu Zabi i walki swojego kierowcy z Mickiem Schumacherem.

Jak podkreślił Niemiec, ekipa z Grove nie naciskała na Latifiego i opublikowanie listu otwartego po GP Abu Zabi było jego własną inicjatywą. - Daliśmy mu pełne wsparcie, tak by miał pewność siebie. Aż pewnego dnia wyszedł do mediów społecznościowych i opublikował ten list. My nie wywieraliśmy na niego żadnego nacisku - wyjaśnił szef Williamsa.

Zdaniem Capito, słowa zamieszczone w liście kanadyjskiego kierowcy były bardzo ważne i pomogły zwrócić uwagę na problem hejtu w internecie. - Widzieliście pewnie ten tekst. Myślę, że treść tego listu była bardzo pomocna. Nie tylko dla niego, ale dla wszystkich innych sportów, a także ludzi spoza sportowego świata - dodał.

- Myślę, że ten list otwarty pokazuje osobowość Nicholasa, jego wartości. One są w pełni zgodne z tym, co reprezentuje Williams. Współpracujemy razem z Nicholasem i będziemy go nadal wspierać, niezależnie od jego potrzeb - podsumował Capito.

Latifi właśnie szykuje się do nowego sezonu F1, który rozpocznie się wraz z zimowymi testami w Barcelonie (23-25 lutego). Dla Kanadyjczyka będzie to trzecia kampania spędzona w roli etatowego kierowcy Williamsa.

Czytaj także:
Bez klękania kierowców przed startem F1. Nie wszystkim to się podoba
Red Bull stawia na kryptowaluty. Zgarnie fortunę

Czy Nicholas Latifi będzie liderem Williamsa w sezonie 2022?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×