Wygrali w dziesięć minut - relacja ze spotkania Energa Czarni Słupsk - Polonia Warszawa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Spotkanie pomiędzy Energą Czarnymi Słupsk a Polonią Warszawa zapowiadało się bardzo emocjonująco. "Czarne Pantery" bowiem miały szanse na trzecią lokatę przed zakończeniem rundy zasadniczej, a Polonia walczyła o grę w play-off. Ostatecznie po niezbyt interesującym widowisku podopieczni Dainiusa Adomaitisa wygrali 84:75.

Energa Czarni Słupsk do tego spotkania przystąpili w poważnym osłabieniu w postaci braku Camerona Bennermana, który przez kilka miesięcy będzie walczył z kontuzją. Mimo tego cel gospodarzy był jasny - zdobyć dwa punkty w meczu z Polonią i liczyć na korzystny wynik spotkania Trefl Sopot - PGE Turów Zgorzelec. Z pierwszym podopieczni Dainiusa Adomaitisa nie mieli większych problemów, zaś na ich niekorzyść Trefl Sopot ograł zgorzelczan i ostatecznie "Czarne Pantery" uplasowały się na czwartej pozycji.

Pierwsza kwarta spotkania zapowiadała pogrom Polonii Warszawa. Słupszczanom wychodziło niemalże wszystko i po pierwszych dziesięciu minutach meczu było 29:12. - Cieszy mnie to co zagraliśmy w pierwszej kwarcie. Rozegraliśmy dziesięć minut na bardzo dobrym, wysokim poziomie. Tak jak chcieliśmy! - przyznał Dainius Adomaitis.

Druga kwarta to już nieco odmienna historia. Nie dość, że tą część gry Energa Czarni przegrali to jeszcze zaprezentowali się z bardzo złej strony. Gospodarze jakby poczuli wysokie prowadzenie i nadarzały się karygodne straty, co konsekwentnie wykorzystywali przyjezdni z Warszawy. - Kiedy prowadziliśmy kilkunastoma punktami ta koncentracja uciekała i zawodnicy Polonii umiejętnie to wykorzystywali - podsumował Krzysztof Roszyk, zawodnik Energi Czarnych Słupsk. Drugie dziesięć minut miały dobić Polonię i zakończyć jakiekolwiek nadzieje na wywiezienie dwóch punktów z hali Gryfia. Tak się jednak nie stało i przyjezdni po dwudziestu minutach nadal mieli szanse na wygraną. - Kiedy jest okazja, aby przełamać i dobić zespół przeciwnika, trzeba z niej skorzystać. Dwukrotnie mieliśmy takie szanse, ale nie potrafiliśmy z nich skorzystać, przez co Polonia wracała do meczu - dodał Adomaitis.

W trzeciej kwarcie obraz gry nieco się wyrównał, jednak nie do końca w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zarówno słupszczanie, jak i warszawiacy popełniali proste błędy w ataku i obronie, co wykorzystywali rywale. Trzecie dziesięć minut zakończyły się wynikiem 18:17.

Ostatnią kwartę, myśląc o zwycięstwie, zawodnicy Wojciecha Kamińskiego musieliby wygrać różnicą co najmniej dwunastu punktów. Wyzwanie okazało się zbytnio wygórowane i Polonii udało się odrobić zaledwie dwa punkty do "Czarnych Panter". Co ciekawe po spotkaniu trener gości potrafił powiedzieć - My także zrealizowaliśmy swój cel. Oczywiście do końca walczyliśmy o udział w play-offach, ale zabrakło nam chyba trochę umiejętności.

Spotkanie z Polonią było wielkim sprawdzianem dla Energi Czarnych Słupsk, a zwłaszcza Williama Avery'ego, na którego barkach spoczywa zastąpienie Camerona Bennermana, jednego z liderów słupskiej ekipy. W niedzielnym spotkaniu Amerykanin, który ma na swoim koncie występy w NBA, nie zachwycił, a na parkiecie spędził niespełna dziewięć minut.

Energa Czarni Słupsk - Polonia Warszawa 84:75 (29:12, 16:23, 18:17, 21:23)

Energa: Krzysztof Roszyk 17, Jerel Blassingame 16, Bryan Davis 13, Zbigniew Białek 10, Ermin Jazvin 10, Mantas Cesnauskis 7, Paweł Leończyk 6, Wojciech Szawarski 5, William Avery 0.

Polonia: Darnell Hinson 18, Tony Easley 11, Marcin Nowakowski 10, Harding Nana 10, David Palmer 8, Łukasz Wichniarz 7, Alan Czujkowski 6, Michał Kwiatkowski 3, Kamil Łączyński 2.

Źródło artykułu: