GTK Gliwice chce namieszać w I lidze. "Mogliśmy walczyć o 1. miejsce"

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Podopieczni Pawła Turkiewicza zajmują obecnie 4. miejsce w I lidze. Gdyby nie kilka wpadek, GTK Gliwice mógłby walczyć nawet o fotel lidera. - Czasu już nie cofniemy. Chcemy iść do przodu - tłumaczy Marcin Salamonik.

WP SportoweFakty: W sobotnim meczu z Nysą Kłodzko chcieliście przysporzyć kibicom dodatkowych emocji? Po pierwszej połowie (31:19) wydawało się, że pojedynek jest pod waszą kontrolą.

Marcin Salamonik: Nic z tych rzeczy... Chcieliśmy zakończyć to spotkanie jak najszybciej, ale po raz kolejny w tym sezonie wyszły nasze wahania formy.

[b]

Zabrakło odpowiedniej koncentracji po wyjściu z szatni? A może to rywal wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności?[/b]

- Koncentracja była cały czas. Wiedzieliśmy bardzo dobrze, że to jeszcze nie jest koniec meczu. Zespół z Kłodzka w drugiej połowie zagrał na dużo wyższej skuteczności niż w pierwszej. Trafili 10 trójek, większość z nich z bardzo trudnych pozycji i przez to wrócili do gry. Dodatkowo nasze problemy w ofensywie zadecydowały o nerwowej końcówce.

Zobacz wideo: Adam Małysz apeluje: nie wywierajcie zbyt wielkiej presji na naszych skoczkach

Wasza forma w ostatnich tygodniach była mocno niestabilna. Z czego to wynika?

- Sam chciałbym to wiedzieć... Jesteśmy strasznie niestabilnym zespołem. W momencie gdy gramy na dobrym poziomie w obronie, to wówczas nasza ofensywa jest wielką niewiadomą. Potrafimy zagrać mecz na szóstkę, a czasami mieć duże problemy ze zdobywaniem punktów. Cały czas pracujemy nad tym elementem na treningach i mam nadzieję, że w końcu ustabilizujemy formę na równym i dobrym poziomie.

GTK Gliwice zajmuje obecnie 4. miejsce w I lidze, które daje przewagę parkietu w pierwszej rundzie play-off. To dobra pozycja wyjściowa?

- Wydaje mi się że tak. Wiadomo, że czeka nas jeszcze kilka spotkań w sezonie zasadniczym i musimy wygrywać, żeby tę pozycję utrzymać lub ewentualnie próbować wskoczyć jedną wyżej. Z drugiej strony zdajemy sobie również sprawę, że między miejscami 3-7 są bardzo małe różnice punktowe i walka będzie trwała do ostatniej kolejki.

Jest u was lekki niedosyt? Gdyby zobaczyć na wszystkie spotkania, w których przegrywaliście w końcówkach to spokojnie moglibyście mieć kilka zwycięstw więcej.

- Gdybyśmy wygrali mecze, w których prowadziliśmy nawet 15 punktami, to walczylibyśmy w tym momencie z Sokołem oraz Legią o pierwsze miejsce. Ale czasu nie cofniemy i nie ma co tego rozpamiętywać. Skupiamy się na kolejnych spotkaniach i walce o trzecie miejsce przed fazą play-off.

[b]

W najbliższych meczach zagracie z teoretycznie słabszymi rywali. Rozumiem, że nie chcecie już rozdawać prezentów?[/b]

- W tej lidze do każdego przeciwnika trzeba podchodzić z szacunkiem. Liga jest nieprzewidywalna. Nie ma jednej dominującej ekipy, praktycznie każdy może wygrać z każdym i co ciekawe, każdy zespół z "czołówki" już się o tym przekonał. Wydaje mi się, że liczba prezentów rozdana przez nasz zespół jest już wystarczająca na ten sezon.

Chciałem jeszcze zapytać o Miasto Szkła Krosno, które rok temu występowało jeszcze w I lidze. Czy jest obecnie zespół na zapleczu PLK, który może pójść ich drogą?

- Moim zdaniem sprawa wygląda tak, że jeżeli trafi się dobrze z obcokrajowcami to można "namieszać" w PLK. Oczywiście trzeba mieć solidnych, trzymających określony poziom polskich zawodników. Jeśli chodzi o zespół z Krosna to myślę, że kolejny sezon będzie ich prawdziwym sprawdzianem.

Rozmawiał Jakub Artych

Źródło artykułu: