EBL. Josh Bostic: Potrafię być irytujący na boisku. Arka? Nie mówię "nie"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Josh Bostic
WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Josh Bostic
zdjęcie autora artykułu

Amerykanin Josh Bostic ma za sobą znakomity sezon w Arce. Koszykarz bardzo chwali sobie współpracę z trenerem Frasunkiewiczem i nie wyklucza dalszej gry w gdyńskim zespole. - Jest pewien niedosyt. Arce nie mówię "nie" - podkreśla.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jeśli miałby pan wcielić się w rolę nauczyciela i wystawić ocenę Arce Gdynia za grę w sezonie 2018/2019, to co wpisałby pan do dziennika?[/b]

Josh Bostic, koszykarz Arki Gdynia: Myślę, że taką mocną "czwórkę". Oczywiście wszyscy chcieliśmy zdobyć mistrzostwo Polski. To był nasz cel, ale generalnie uważam, że miniony sezon można postrzegać w kategoriach "sukcesu".

Przez cały rok graliśmy równo, a nawet jak przegrywaliśmy, to umieliśmy szybko wyciągnąć wnioski i stawaliśmy się lepsi. Dlatego właśnie uważam, że nie zawiedliśmy. Zawiedlibyśmy wtedy, gdybyśmy nie wyciągali wniosków i dalej popełnialibyśmy te same błędy.

Zobacz także: EBL. Kamil Łączyński nadal bez pracy. Cierpliwie czeka na oferty

Dlaczego w takim razie Anwil Włocławek okazał się lepszy od Arki Gdynia w półfinale Energa Basket Lidze?

Prowadziliśmy 2:0 i wszystko układało się po naszej myśli. Graliśmy dobrze i skutecznie, wytrącaliśmy Anwil z równowagi, nie mogli pokazać swoich atutów. I w trzecim meczu przyszedł moment zwrotny w tej serii. Kontuzja Roberta Upshawa. On był x-factorem tej rywalizacji. Świetnie prezentował się pod koszem, zwłaszcza pod koszem. Rywale bali się pod niego wchodzić, bo on straszył blokiem. To dawało nam ogromną przewagę. Kontuzje zawsze wytrącają zespół z dobrego rytmu. Pojawia się wtedy niepewność. Każdy mocno odczuwa stratę kolegi, kogoś, kto był ważną częścią drużyny.

Jednak nie chciałbym tylko mówić o kontuzji Upshawa, bo to nie w porządku wobec rywali. Oni pokazali mistrzowski charakter. Jeśli zdobywasz tytuł, to znak, że umiesz grać dobrze w odpowiednim momencie. Anwil może nie miał najlepszego sezonu zasadniczego, ale w play-off wskoczył na znacznie wyższy poziom gry. W pełni udowodnił, że zasługuje na złoty medal.

ZOBACZ WIDEO Mike Tyson wybuchł po pytaniu o Powstanie Warszawskie. "Czy wiem coś o powstaniu? Jestem niewolnikiem"

Po ostatnim meczu były takie głosy, że Anwil zdominował Arkę pod względem taktycznym. Zgodzi się pan z takimi opiniami?

Nie. Uważam, że byliśmy świetnie przygotowani do meczów. Wiedzieliśmy, jak Anwil gra i co może zrobić na boisku. Uwierz, że nasz sztab szkoleniowy wykonał gigantyczną pracę. Byłem pod wrażeniem tych wszystkich informacji, które otrzymywaliśmy podczas sesji wideo. Nie dopatrywałbym się tutaj naszej porażki. Po prostu nie umieliśmy tego przełożyć na parkiet we właściwy sposób.

Po tym sezonie jest pan lepszym zawodnikiem?

Jak najbardziej. Jestem tego pewien w 100 procentach. Praca z tym sztabem szkoleniowym wiele mi dała. Do Gdyni przyjeżdżałem już z pakietem wiedzy na temat pracy na treningach, podejścia do meczów, ale trener Frasunkiewicz otworzył mi oczy na nowe możliwości. U niego nauczyłem się, jak pracować mądrze, a nie tylko ciężko. Wiem, na czym mam się koncentrować i na które elementy zwracać uwagę w kontekście poprawy gry i przywództwa w drużynie. Uważam, że dzięki tym radom stałem się lepszym koszykarzem.

Czy pana dalsza gra w Arce Gdynia jest możliwa?

Tak. Nie wykluczam takiego wariantu. Cieszy fakt, że Arka jest mocno zainteresowana ściągnięciem mnie na kolejny sezon. To świadczy o tym, że zostałem bardzo pozytywnie oceniony. Czy tak się stanie i zostanę? Tego nie umiem w tym momencie powiedzieć. To jest biznes. Muszę dokładnie przeanalizować opcje, rozważyć wszystkie "za" i "przeciw". Na pewno nie będę spieszył się z podjęciem ostatecznej decyzji.

Jeszcze nigdy w pana karierze nie rozegrał pan dwóch sezonów z rzędu w jednym klubie. To może ten moment? Wiele mnie osób mnie o to pyta i zawsze odpowiadam to samo: każda decyzja w mojej karierze była przemyślana. Nie zmieniałem klubów z tego powodu, że stwarzałem problemy i chciano się mnie pozbyć, ale cały czas myślałem o rozwoju, chciałem stawiać kolejne kroki w rozwoju. Z Japonii poszedłem do D-League. Tam byłem na początku na końcu ławki, a sezon kończyłem jako gracz pierwszopiątkowy. Następnie trafiłem do Belgii. Najpierw zespół z dołu tabeli, a później jeden z czołowych. I tak całą karierę. Cały czas do przodu, z myślą o rozwoju i wyższych celach.

Zobacz także: EBL. Mocny ruch PGE Spójni Stargard - Tomasz Śnieg zawarł umowę na dwa lata

To czemu w takim razie w trakcie sezonu nie przyjął pan propozycji z Euroligi? Wiem, że odebrał pan kilka telefonów z tego elitarnego grona.

Coś było na rzeczy... O jaki zespołach wiesz?

Olympiacos i Daruffasaka.

Masz niezłe źródła (śmiech). W trakcie sezonu faktycznie były rozmowy na ten temat, ale z różnych względów nic z tego nie wyszło. Czy żałuję? Nie, ponieważ sezon w Arce uważam za bardzo dobry. Byłem w komfortowej sytuacji, czułem wsparcie ze strony trenerów i kolegów. Dostawałem pieniądze na czas, miałem dużą rolę w zespole, który wygrywał. Na co miałem narzekać?

Zobacz także: Włosi kuszą gwiazdę Energa Basket Ligi. Duże pieniądze w grze. Arka bez szans w tym wyścigu?

Ale jednak Euroliga to Euroliga. Najwyższy poziom w Europie.

Myślę, że moja furtka do Euroligi jeszcze się nie zamknęła. Jestem pewny swoich umiejętności, wiem, co jestem w stanie zrobić i na co mnie stać. Stać mnie na grę w tych rozgrywkach.

Pewność siebie to pana największy atut?

Moim największym atutem jest fakt, że gram po obu stronach parkietu. Nie jest tak, że gram tylko w ataku, a w obronie statystuje i odpoczywam. Czuję dumę z tego, że jestem dobrym obrońcą.

Na co dzień jest pan spokojnym i miłym facetem, ale na boisku... już tak miło nie jest.

Zgoda. Na boisku jestem wariatem, niektórzy mówią, że jestem irytujący. Ok, akceptuję to. Koszykówka to mój zawód, coś, czym muszę nakarmić swoją rodzinę, zapewnić jej normalne funkcjonowanie. Stąd to moje zachowanie. Na parkiecie walczę z całych sił, nie oszczędzam się. Ale to nie jest tak, że poprzez te zachowania wypadam z rytmu i nie wiem, co się ze mną dzieje. Umiem siebie kontrolować. Wiem, co robię. Poza parkietem jestem otwartym, miłym facetem.

Zobacz także inne teksty autora

Źródło artykułu: