Kapitan Lechii szczery do bólu. "Nie było piłkarzy do gry, ciężko było sobie wyobrazić taki scenariusz"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Rifet Kapić
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Rifet Kapić
zdjęcie autora artykułu

Lechia Gdańsk jest już pewna awansu do PKO Ekstraklasy. Kapitan drużyny Rifet Kapić mówi nam wprost, że drużyna potrzebuje wzmocnień przed kolejnym sezonem. Sam też chciałby zostać w Gdańsku, bo - jak twierdzi - jest to jego miejsce na ziemi.

W tym artykule dowiesz się o:

Po zwycięstwie z Wisłą Kraków nic już nie jest w stanie odebrać Lechii Gdańsk awansu do PKO Ekstraklasy. Latem ubiegłego roku drużyna przeszła totalną przemianę. Runda jesienna była niezła, biorąc pod uwagę liczbę zmian. Wiosna natomiast ułożyła się na tyle dobrze, że na dwie kolejki przed końcem kibice w Gdańsku świętowali powrót do krajowej elity.

Ale to nie koniec. W przedostatniej kolejce zespół Szymona Grabowskiego czekają derby Trójmiasta z Arką Gdynia. Na trybunach Polsat Plus Areny Gdańsk zasiądzie komplet publiczności, w dodatku Lechia pała żądzą rewanżu za przegraną w Gdyni 0:1 w arktycznych warunkach. Z tej okazji rozmawiamy z kapitanem drużyny Rifetem Kapiciem.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Niedzielne derby Trójmiasta są dla was najważniejszym wydarzeniem tego sezonu?

Rifet Kapić, kapitan Lechii Gdańsk: Z jednej strony tak, ale z drugiej naszym głównym celem był awans do Ekstraklasy. Zrobiliśmy to i teraz chcemy wygrać również derby, co będzie oznaczało pierwsze miejsce w lidze.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Siadło idealnie! Bramkarz nic nie mógł zrobić

Pewnie macie w pamięci wynik pierwszego meczu. Graliście na śniegu i nie skończyło się to dla was najlepiej.

Było to dla mnie coś nowego. Pierwszy raz w życiu przyszło mi grać w takich warunkach i żałuję, że trafiło to akurat na derby. Pokazaliśmy parę akcji, mieliśmy swoje sytuacje, ale taki jest futbol. Teraz chcemy to odwrócić. Pokażemy charakter, wierzę w ten zespół i chcemy wziąć rewanż.

Jak bardzo zmieniła się Lechia od tego czasu? Personalnie jest to w zasadzie ten sam zespół.

Zmieniła się bardzo. Każdy z nas potrzebował czasu, ale po tych paru miesiącach widzę, że wszyscy zawodnicy się rozwinęli. To coś niesamowitego. Widzę teraz dużą różnicę, sporo dało nam zimowe zgrupowanie w Turcji. Mieliśmy czas, żeby przećwiczyć wszystkie aspekty naszej gry. Wiosną pokazujemy prawdziwe oblicze Lechii. Uważam, że gramy o 50 proc. lepiej niż w poprzedniej rundzie. Z meczu na mecz prezentujemy się coraz lepiej.

Co byś pomyślał, gdyby zaraz po twoim transferze ktoś powiedział, że na dwie kolejki przed końcem będziecie liderem? Mówiąc w dużym uproszczeniu: tu nie było drużyny, tylko paru młodzieżowców i Luis Fernandez.

To prawda. Przed moim przyjściem do Lechii słyszałem, że klub miał sporo problemów. Wtedy ciężko było sobie wyobrazić taki scenariusz. Nie było piłkarzy do gry. Pamiętam, że oglądałem mecz z Chrobrym Głogów, gdy Luis strzelił hat-tricka. Lechia wygrała 4:2, co było dla mnie imponującym wynikiem, bo wiedziałem, jak ten zespół wtedy wyglądał. Później szliśmy krok po kroku, zawodnicy robili swoją robotę, sztab swoją i teraz jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Uważam, że w pełni na to zasłużyliśmy. Każdy wykonał ciężką pracę, od prezesa, przez sztab, po zawodników.

Co było kluczem do sukcesu? Latem ubiegłego roku drużyna przeszła wielką metamorfozę i wcale nie było pewne, że Lechia wróci do Ekstraklasy.

Żeby było jasne: w momencie, gdy tworzysz zespół, wychodzą umiejętności indywidualne. I wtedy Chłań strzela gole, Mena strzela gole, Bobcek...

Wtedy każdy zawodnik się rozwija. Zawsze będę to powtarzał. Jeśli masz dobrze funkcjonujący zespół, to wyniki zawsze przyjdą. W momencie, gdy każdy z nas patrzyłby jedynie na indywidualne statystyki i grał pod siebie, to nie bylibyśmy na tym poziomie jako drużyna. Im dalej w sezon, tym bardziej zaczęło to do nas docierać, bo nie zapominajmy, że mamy bardzo młody zespół. Kluczowe było, by oni jak najszybciej to zrozumieli. Teraz widzimy to na boisku. Młodzież zrozumiała, że w pojedynkę nie wygra żadnego meczu. Grając razem jesteśmy dużo bardziej niebezpieczni. Awans jest nagrodą za to, ale uważam, że to dopiero rozgrzewka. Dopiero pokażemy, na co nas stać. Lechia zawsze powinna grać w Ekstraklasie. Teraz musimy usiąść i porozmawiać, by wznieść klub na wyższy poziom.

Czyli - jak się domyślam - nie żałujesz, że tu trafiłeś.

Zdecydowanie nie. Jestem dumny, że mogę być częścią tego zespołu. Dano mi przywilej bycia kapitanem, co jest czymś wyjątkowym. Będę to pamiętał do końca mojego życia. Uważam, że każdy zawodnik ma w swojej karierze ten jeden właściwy klub. I myślę, że ja znalazłem swoje miejsce właśnie w Gdańsku.

Cały czas nie wyjaśniła się jeszcze twoja przyszłość.

Nie wiem, co się wydarzy. Wiem tylko, że chcę tu zostać na dłużej. Jestem wypożyczony z Valmiery, teraz kluby będą rozmawiać. Nic nie jest jeszcze przesądzone. Myślę, że na wszystko przyjdzie czas po zakończeniu tego sezonu.

Sądzisz, że na dziś Lechia jest gotowa do gry w Ekstraklasie?

Szczerze mówiąc, to potrzebujemy wzmocnień dla naszego własnego rozwoju. Jeśli trenujesz z lepszym od siebie, to sam się rozwijasz. W mojej ocenie powinniśmy pozyskać zawodników na kilka pozycji, ale o tym decydować będzie "góra". Z drugiej strony myślę, że już teraz mamy dobry zespół, który spokojnie poradziłby sobie w Ekstraklasie. Ale żeby powalczyć o coś więcej, musisz mieć większą liczbę zawodników, nie tylko wyjściową jedenastkę.

Na niedzielnym meczu będzie ponad 36 tys. kibiców. Grałeś kiedyś przy takiej publiczności?

W Szwajcarii grałem w derbach Zurychu, ale nigdy nie zdarzyło mi się wystąpić przy tak dużej liczbie kibiców. W Bośni graliśmy przy mniejszej publiczności, choć na trybunach sporo się działo. Myślę, że w Lechii dla większości naszych zawodników będzie to coś nowego. Ale z drugiej strony to przywilej grać w takich warunkach, nie możemy się doczekać.

Pamiętasz waszą podróż do Gdyni w rundzie jesiennej? Mogłeś wtedy poczuć, z czym wiążą się derby Trójmiasta.

To było dla mnie coś normalnego, spodziewałem się takiego przyjęcia. W Bośni witano nas gorzej.

Wracając na boisko, co jest ważniejsze w takich meczach: umiejętności piłkarskie czy mentalność?

Ja wiem, że nasi zawodnicy mają odpowiednią jakość, pokazywali to przez cały sezon. Musimy do tego meczu podejść z chłodną głową, odciąć się od tej całej otoczki derbowej i grać swój mecz. Nic innego nie może nas absorbować. Derby to coś innego niż zwykły ligowy mecz o punkty. Dochodzi większa presja, emocje i trzeba umieć sobie z tym poradzić.

Wygraliście dwa mecze z rzędu, a ten w Krakowie był jednym z waszych najlepszych występów w całym sezonie.

Zagraliśmy świetny mecz, byłem dumny z chłopaków, szczególnie z ich reakcji po każdym straconym golu. Przegrywaliśmy 0:1, 1:2 i za każdym razem odpowiadaliśmy w najlepszy możliwy sposób. Pokazaliśmy Wiśle, że nie zamierzamy się zatrzymywać, że to my jesteśmy liderem. Szanuję Wisłę, to bardzo duży klub i życzę im jak najlepiej, ale w tym meczu byliśmy lepsi. I myślę, że nawet kibice Wisły to przyznają. A my, im bliżej końca sezonu, tym prezentujemy się lepiej.

Macie z tyłu głowy, że Arce wystarczy w Gdańsku punkt, żeby cieszyć się z awansu?

Znam ich sytuację, ale szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to. Interesuje mnie tylko Lechia. Wyjdziemy na boisko i będziemy chcieli wykonać swoją pracę jak najlepiej potrafimy. Problemy Arki mnie nie obchodzą. My chcemy wygrać i zakończyć ligę na pierwszym miejscu.

rozmawiał Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty