Wymęczony awans Wisły - relacja z meczu Wisła Kraków - Górnik Zabrze

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Zwycięzców się nie sądzi - to stara piłkarska maksyma. Maksyma bardzo wygodna, szczególnie dla piłkarzy krakowskiej Wisły, którzy niemiłosiernie męczyli się w meczu z niżej notowanym Górnikiem Zabrze. Wiślacy zagrali w niemal najsilniejszym składzie, co nie przeszkodziło im w zafundowaniu kibicom fatalnego popisu nieskuteczności pod bramką rywali

Pierwsza połowa jeszcze dobrze się nie rozpoczęła, a Górnik już prowadził 1:0. Rzut wolny z prawej strony pola karnego wykonywał Piotr Madejski, a piłkę głową do bramki Mariusza Pawełka skierował Leo Markovsky. Po stracie gola Wiślacy dochodzili do siebie blisko 15 minut, piłkarze z Zabrza skupili się na przeszkadzaniu, a mecz siadł. Porażająca była przede wszystkim niemoc i brak pomysłu zawodników Mistrza Polski w grze ofensywnej. Pierwsza groźna akcja gospodarzy to dopiero 16 minuta meczu. Z prawej strony dośrodkowywał Patryk Małecki, przedłużył Junior Diaz, a z dośrodkowaniem Clebera minął się Paweł Brożek. Ten ostatni postanowił chyba przypomnieć kibicom czasy, kiedy na pięć sytuacji możliwych wykorzystywał jedną. Przykładem tego może być sytuacja z 20 minuty. Brożek otrzymał piłkę na piątym metrze od bramki Sebastiana Nowaka, ale zamiast strzelać postanowił szukać dogodniejszej pozycji i stracił piłkę. Siedem minut później, ponownie Brożek, po podaniu swojego brata Piotra znajduje się w dogodnej sytuacji i ponownie gubi piłkę w polu karnym. Niektórzy obserwatorzy zaczynali w tym momencie żartować, że z każdą kolejną minutą cena za króla strzelców ekstraklasy spada o milion euro. Kolejna akcja Wisły to znów popis fatalnej nieskuteczności. Rafał Boguski znakomicie wyłożył piłkę na 11 metr do Brożka, a ten huknął jak z armaty wprost w bramkarza Górnika. Poza wspomnianymi sytuacjami na boisku wiele się nie działo. Dobrą okazję miał jeszcze Baszczyński i Małecki. Pierwszy, w sytuacji sam na sam z Nowakiem uderzył wprost w zabrzańskiego golkipera. Drugi, rozpoczął kontrę i przebiegł prawie pół boiska jednak zamiast podawać do któregoś z lepiej ustawionych kolegów zdecydował się sam zakończyć akcję strzałem, który w żaden sposób nie mógł zagrozić drużynie gości. W ostatniej minucie pierwszej połowy miała miejsce scysja w polu karnym Górnika. Do długiej piłki ze środka pola ruszył Rafał Boguski i Sebastian Nowak. Bramkarz zabrzan wybił piłkę, jednak po jego interwencji napastnik Białej Gwiazdy padł jak rażony piorunem. Wiślacy domagali się rzutu karnego, jednak sędzia wskazał jedynie na aut dla gospodarzy. Na drugą połowę Boguski już nie wyszedł.

Druga część gry rozpoczęła się podobnie do pierwszej. Szczęścia z rzutu wolnego próbował Tomasz Hajto, jednak jego uderzenie z dwudziestu metrów bez problemu wyłapał Pawełek. Wisła nadal miała problemy ze stwarzaniem sytuacji, a nade wszystko z ich wykańczaniem. Nie potrafił Brożek, nie potrafił również wprowadzony do gry Andrzej Niedzielan. Dopiero w 67 minucie Wiślacy znaleźli sposób na Sebastiana Nowaka. Prawym skrzydłem pociągnął Wojciech Łobodziński i bardzo dobrym, ostrym dośrodkowaniem wzdłuż linii końcowej, obsłużył Marka Zieńczuka, któremu nie pozostało nic innego jak skierować piłkę do bramki gości. Wiślacy jakby uwierzyli w siebie. Atakowali coraz mądrzej, brakowało jednak dokładności w wykańczaniu akcji. Kilka razy dobrze piłkę przejmowali środkowi obrońcy Górnika, jednak nie dali rady powstrzymać Mistrzów Polski w 79 minucie. Piotr Brożek dośrodkował z lewej strony w pole karne, piłki nie przeciął ani Paweł Brożek, ani żaden z obrońców gości, dopadł do niej natomiast Junior Diaz i spokojnym strzałem wyprowadził Wisłę na prowadzenie. Górnik szukał jeszcze swoich szans, jednak to Wisła miała okazję do podwyższenia rezultatu. W doliczonym czasie gry bramkarz zabrzan złapał piłkę po podaniu Michała Pazdana. Zarówno kibice jak i zawodnicy Wisły domagali się rzutu wolnego pośredniego, praktycznie z linii pola karnego. Arbiter pozostał jednak niewzruszony.

Wisła wymęczyła zwycięstwo z Górnikiem i awansowała do ćwierćfinału Pucharu Polski. Forma strzelecka Mistrzów Polski niepokoi nie tylko kibiców, ale i trenera Macieja Skorżę, który przyznał, że jest to element który jego drużyna musi jak najszybciej poprawić. Kłopoty ze skutecznością ma nawet niezawodny do tej pory Paweł Brożek, a to nie wróży dobrze na przyszłość. Górnik grał w tym meczu jedynie kilka minut, reszta uwagi piłkarzy z Zabrza koncentrowała się na przeszkadzaniu rywalom. Może gdyby Górnicy zagrali bardziej ofensywnie i spróbowali zaatakować większą ilością zawodników, znaleźliby sposób na sforsowanie nie najlepszej przecież obrony Wisły Kraków. To jednak Wiślacy cieszą się z awansu, a o słabym stylu za jakiś czas nikt już nie będzie pamiętał.

Wisła Kraków - Górnik Zabrze 2:1 (0:1)

0:1 - Leo 4'

1:1 - Zieńczuk 67'

2:1 - Junior Diaz 79'

Składy:

Wisła: Pawełek - Baszczyński, Głowacki, Marcelo, Cleber, Brożek Piotr, Junior Diaz, Cantoro (45' Zieńczuk), Małecki (65' Łobodziński), Brożek Paweł, Boguski (45' Niedzielan).

Górnik: Nowak - Hajto, Smirnovs, Pazdan, Magiera, Bonin, Kiżys, Markovsky (76' Papeckys), Madejski, Zahorski, Pitry (77' Wodecki).

Żółte kartki: Hajto, Markovsky.

Sędzia: Marcin Szulc (Warszawa).

Widzów: 6000.

Źródło artykułu: