Nie będziemy się potykać - rozmowa ze Sławomirem Peszko, pomocnikiem Lecha Poznań

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Sławomir Peszko to jeden z kluczowych zawodników Lecha Poznań. Miał być wiodącą postacią w rundzie wiosennej, ale początek tegorocznych rozgrywek stracił z powodu kontuzji, której doznał w trakcie meczu sparingowego z Koroną Kielce. Teraz 24-letni pomocnik wraca do zdrowia i pomoże Lechowi w walce o mistrzostwo Polski. O swojej formie, opuszczonych i najbliższych meczach Peszko opowiada w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Jankowski: W ostatnich tygodniach zmagałeś się z kontuzją. Jak obecnie wygląda twój stan zdrowia?

Sławomir Peszko: W czwartek odbyłem pierwszy trening z drużyną na pełnych obrotach. Jest całkiem nieźle. Noga mnie już nie boli i wracam do zespołu. Na pewno pojadę z drużyną do Zabrza, ale nie spodziewam się, abym zagrał od początku. Jeśli już, to wejdę na końcowe minuty.

Jak wygląda twoja forma? Czujesz się na siłach, aby zagrać z Górnikiem?

- Na pewno brakuje mi trochę gry. Po obozie w Szklarskiej Porębie oraz Turcji odniosłem niespodziewaną kontuzję. Przykro mi było, bo myślałem, że moja przerwa będzie krótsza. Do meczu mam jeszcze trochę czasu i mam nadzieję, że będę w stu procentach gotowy do gry.

Opuściłeś kilka spotkań. Największa szkoda, że nie zagrałeś w dwumeczu z Udinese.

- Najbardziej żałuję meczu rewanżowego w Udine, gdzie było dużo miejsca na kontrataki i mógłbym sporo pobiegać.

Gdzie są większe emocje? Na boisku czy poza nim?

- Oglądałem mecze zza bramki, byłem blisko boiska i dopingowałem kolegów. Żyłem cały czas z drużyną i musiałem jakoś przeboleć to, że nie mogę zagrać. Zdecydowanie więcej emocji jest za bramką. Boisko tworzy ciśnienie i myślimy tylko o grze. Za bramką patrzy się tylko na wynik.

Lech w dwóch tegorocznych meczach zdobył sześć punktów. Cały czas goni was jednak Legia Warszawa. Walka o tytuł mistrza Polski zapowiada się ciekawie.

- Niech nas gonią cały czas. My patrzymy na siebie, a oni muszą liczyć na nasze potknięcia. Nie zapowiada się jednak na to, aby Lech się potykał.

W dotychczasowych tegorocznych meczach graliście prawie jednym składem. Wytrzymacie do końca sezonu?

- W zeszłej rundzie mieliśmy tych meczów dużo więcej, a było tylko kilka rotacji w zespole. Teraz zostało nam jedenaście kolejek do końca ligi, więc podchodzimy do tego spokojnie.

Czy mecze w lidze traktujecie na równi z Pucharem Polski?

- Priorytetem jest liga, bo to przepustka do Ligi Mistrzów. Mistrzostwo byłoby radością i sporym sukcesem dla tego miasta i klubu. Nie oznacza to jednak, że Puchar Polski schodzi na drugi plan.

Przed wami mecz z Górnikiem Zabrze. Co możesz powiedzieć o najbliższym rywalu?

- Jest to całkiem inna drużyna, niż jesienią, gdy wygraliśmy 3:0. Prezentują zupełnie inny styl. Sprowadzili kilku zawodników, którzy stanowią o sile zespołu i będzie trzeba na nich uważać. Górnik, podobnie jak każdy zespół walczący o utrzymanie, popełnia dużo błędów w defensywie.

Zapowiada się niezwykle trudne spotkanie.

- W każdym meczu będzie ciężko. Nie możemy jednak bać się tego, że Górnik się wzmocnił. Wręcz przeciwnie, to my jesteśmy na pierwszym, a oni na ostatnim miejscu.

Nie da się więc ukryć, że musicie to spotkanie wygrać.

- Raczej nie możemy sobie pozwolić na stratę punktów, ale zdajemy sobie sprawę, że to będzie jeden z trudniejszych meczów, bo Górnik ma nóż na gardle.

Źródło artykułu: