Krzysztof Piątek: Przy kolejnym transferze chcę kosztować 60-70 milionów

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Massimiliano Ferraro/NurPhoto / Na zdjęciu: Krzysztof Piątek
Getty Images / Massimiliano Ferraro/NurPhoto / Na zdjęciu: Krzysztof Piątek
zdjęcie autora artykułu

- Kosztowałem 38 milionów, teraz chcę zrobić wszystko, żeby przy kolejnym transferze to było 60-70 milionów - zdradza Krzysztof Piątek. - Trzeba do tego dążyć, trzeba mieć ambicje - dodaje napastnik reprezentacji Polski i AC Milan.

W tym artykule dowiesz się o:

Piątek w programie TVP Sport "Oko w oko" rozmawiał z Jackiem Kurowskim m.in. o swojej słabej skuteczności od początku sezonu 2019/2020. W poprzednich rozgrywkach "Pio" strzelał jak na zawołanie, w Serie A zdobył w sumie 22 gole. Teraz po dwunastu kolejkach ma w dorobku zaledwie trzy trafienia.

- W piłce są gorsze momenty. Nie w każdym sezonie strzelę 30 goli. Jest jedno ważne dla mnie powiedzenie: Nie ważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz. Będziecie mogli mnie rozliczać po zakończeniu sezonu - podkreślił Piątek. Dodał, że przyczyn gorszej postawy szuka przede wszystkim w sobie.

- Patrzę w lustro i myślę "co mogę lepiej robić, żeby skuteczność wróciła". W klubie było jednak za dużo turbulencji, żeby one nie odbiły się też na nas, zawodnikach - przyznał. Stwierdził też, że w ostatnich tygodniach ma coraz więcej dobrych sytuacji strzeleckich i jest tylko kwestią czasu, aż znów zacznie strzelać gole. - Po prostu umiem to robić. Wracamy z trenerem Piolim do naszego lepszego poziomu. Mam nadzieję, że karta zaraz się odwróci - zaznaczył.

ZOBACZ WIDEO: Mateusz Borek widzi miejsce w kadrze dla młodego piłkarza. "Powinien dostać powołanie"

Gdy w styczniu 2019 roku "El Pistolero" przeszedł do Milanu z Genoi za 38 milionów euro, stał się najdroższym polskim piłkarzem w historii. Piątek liczy jednak na to, że jego wartość na rynku transferowym jeszcze zdecydowanie wzrośnie.

Czytaj także: Serie A. AC Milan chce kupić napastnika za 10 mln euro. Złe wieści dla Krzysztofa Piątka Twitter po meczu Izrael - Polska. "Piątek znów ma magnes w nogach"

- W piłce chodzi o to, żeby cały czas stawiać sobie nowe cele. Kosztowałem 38 milionów, teraz chcę zrobić wszystko, żeby przy kolejnym transferze to było 60-70 milionów. Trzeba do tego dążyć, trzeba mieć ambicje - powiedział w programie "Oko w Oko".

10-krotny reprezentant Polski wyjaśnił też, dlaczego zdecydował się opatentować swoją słynną cieszynkę - gest strzelania z rewolwerów, który wykonuje po prawie każdym zdobytym golu.

- Z moim marketingiem, z ludźmi którymi współpracuję zauważyliśmy pewne rzeczy, które się nam nie spodobały. Różne firmy po prostu używały sobie znaków, które są wymyślone przeze mnie. A ja chcę, żeby one były tylko moje i dlatego je opatentowaliśmy. Jeśli zobaczę, że ktoś posługuje się tymi znakami, będę mógł to zgłosić - wytłumaczył. Zapewnił jednak, że zwykli kibice naśladujący jego zachowanie mogą spać spokojnie. - Chodzi tylko o grubsze sprawy, o firmy, które za pomocą tego znaku chcą się wypromować, zrobić sobie reklamę. Warto się przed tym zabezpieczyć.

Źródło artykułu: