Sebastian Szczepański przyznał się do winy. Co najmniej 4 lata dyskwalifikacji

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Co najmniej 4-letnią dyskwalifikacją zostanie ukarany Sebastian Szczepański, przyłapany na dopingu medalista pływackich mistrzostw Europy. Zawodnik nie będzie wnosił o zbadanie próbki B, przyznał się do winy.

W grudniu 2015 roku Szczepański święcił triumfy na 50 i 100 metrów stylem dowolnym - wywalczył dwa brązowe medale mistrzostw Europy na krótkim basenie w izraelskiej Netanyi. Dwa tygodnie później zdobył sześć medali mistrzostw Polski w Lublinie - trzy w kategorii juniorów i trzy wśród seniorów. Na dystansie stu metrów pokonał jednego z najlepszych polskich sprinterów Konrada Czerniaka.

Progresja wyników młodego pływaka pod koniec roku była zastanawiająca. W listopadzie na Grand Prix Polski w Poznaniu przepłynął 100 metrów w czasie 46,79, rekord życiowy poprawił wówczas o ponad sekundę. Poniżej 47 sekund pokonał ten dystans także w Netanyi (46,87) i Lublinie (46,60). Jak podał "Przegląd Sportowy" doszło do tego, że inni reprezentanci Polski domagali się przebadania zielonogórzanina. Szczepański miał też wdać się w sprzeczkę z gwiazdą naszego pływania Pawłem Korzeniowskim.

W czasie lubelskich zawodów 20-latek z klubu Korner Zielona Góra został poddany badaniu antydopingowemu. Miesiąc później poinformowano, że jego wynik był pozytywny.

W organizmie Szczepańskiego wykryto trzy zakazane substancje - klomifen, stanozolol i dehydrochlorometylotestosteron (oral turinabol). Ciężki doping, a zarazem prehistoria "koksu". Oral turinabol i stanozolol to sterydy anaboliczne, ten pierwszy wynaleziono na początku lat 60. w NRD. Trzecia wykryta substancja chroni organizm przed negatywnymi skutkami zastosowania sterydów.

Po ujawnieniu wyników badania z zawodnikiem nie było kontaktu. W końcu jednak Szczepański odezwał się do klubu. Za namową szefów Kornera wysłał pismo do Polskiego Związku Pływackiego, w którym przyznał się do winy i złożył szczegółowe wyjaśnienia.

- Powiedział nam, że do zażycia dopingu namówił go kolega z siłowni, osoba, którą uważał za przyjaciela. Ten ktoś miał go zapewniać, że środki, które mu polecił, są dozwolone - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Marian Rzeźniewski, dyrektor zielonogórskiego klubu.

Trudno jednak uwierzyć, że profesjonalny sportowiec zażył sterydy anaboliczne, nie wiedząc, że są one zabronione. Zdaniem Michała Rynkowskiego z Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie jest to bardzo mało prawdopodobne.

Szczepański w oświadczeniu napisał, że przed mistrzostwami Europy nie stosował niedozwolonych środków, wziął je tylko przed mistrzostwami Polski, by podtrzymać wysoką formę z poprzednich zawodów. Nie sposób udowodnić mu, że było inaczej, ponieważ w Netanyi 20-letni pływak uniknął kontroli. Z tego powodu nie ma też podstaw do odebrania mu wywalczonych w Izraelu brązowych medali. Mogłoby się tak stać tylko na wniosek Polskiego Związku Pływackiego. Z informacji WP SportoweFakty wynika jednak, że PZP takiego wniosku nie złoży, m.in. po to, by pokazać nieszczelność systemu kontroli stosowanego przez europejską federację. Medale wywalczone podczas MP oczywiście straci.

Zawodnik z Zielonej Góry nie będzie wnosił o zbadanie próbki B. W sytuacji, w której sam przyznał się do winy, jest to bezcelowe. To oznacza, że czeka go co najmniej czteroletnia dyskwalifikacja.   Zawieszenie może potrwać nawet osiem lat, ponieważ Szczepański jest dopingowym recydywistą - kilka lat temu w jego organizmie również wykryto niedozwolony środek.

- Tamtą sytuację sprzed kilku lat traktujemy jako wpadkę. Sebastian zakupił przez internet odżywki, które zachwalano mu na jednym ze stoisk w czasie mistrzostw Polski w Olsztynie. Pokazywano mu, że w ich składzie nie ma środków niedozwolonych. Okazało się, że zakazana substancja była w składzie odżywki pod nazwą inną, niż powszechnie znana. Wielu zawodników się na to "złapało" - tłumaczy Rzeźniewski.

Za pierwszym razem Szczepańskiego potraktowano łagodnie i zawieszono tylko na pół roku. - To był przypadek, ale nie zmienia to faktu, że jego sprawa jest teraz rozpatrywana na zasadzie recydywy - zaznacza dyrektor Kornera. - Chciałbym jednak zaznaczyć, że w 2015 roku Sebastian wielokrotnie przechodził badania antydopingowe i za każdym razem był "czysty" - dodaje.

- Nasza ocena jest jednoznaczna - zawodnik postąpił bardzo nieodpowiedzialnie, ale nie znaczy to, że nie będziemy starali się mu pomóc. Zwłaszcza że sytuacja rodzinna Sebastiana jest trudna. Kilka lat temu w dziwnych okolicznościach zmarł jego brat, niedawno było o krok od kolejnej tragedii. O szczegółach nie mogę opowiadać - mówi Rzeźniewski.

Zobacz także: To był najgroźniejszy upadek w karierze polskiego skoczka

Z pismami, które do Polskiego Związku Pływania wysłali zarówno Szczepański, jak i jego ojciec, zapoznał się już prezes federacji Andrzej Kowalski. W rozmowie z WP SportoweFakty Kowalski zapewnił, że nie będzie pobłażania dla zawodnika, który poszedł na skróty, choć związek weźmie pod uwagę skruchę i trudną sytuację rodzinną 20-latka.

- Sebastian przyznał się do winy i razem z tatą prosi o karę umożliwiającą mu powrót do pływania. Szkoda chłopaka, popełnił błąd, ale cały czas jest nam bliski i to się nie zmieni. Dla nas jego problemy rodzinne mają znaczenie, ale dla Komisji ds. Zwalczania Dopingu w Sporcie już nie. Sebastian musi ponieść karę. Z głodu na pewno tych środków nie wziął, ukrył to przed klubowym trenerem - podkreśla prezes PZP.

Sprawa Szczepańskiego będzie omawiana na zarządzie związku, który zadecyduje, jaki wymiar kary dla pływaka zasugerować komisji antydopingowej. - Ja na tę chwilę optowałbym za 4-letnią dyskwalifikacją - mówi Kowalski i dodaje, że PZP będzie teraz zatwierdzać rekordy kraju dopiero po finansowanym przez federację zbadaniu rekordzisty. - Trening Sebastiana to 12 lat ciężkiej pracy wielu osób, pracy, która nie miała skończyć się w taki sposób. To również nasze fiasko - komentuje.

Marian Rzeźniewski podkreśla, że dla Szczepańskiego pływanie jest wszystkim. Korner Zielona Góra pomoże mu w czasie dyskwalifikacji. - Prawdopodobnie uda się nam załatwić mu pracę na jednym z zielonogórskich basenów w charakterze ratownika. Chcemy też, by skończył szkołę średnią. Postaramy się, by wrócił do pływania. Gdyby został ukarany czteroletnią dyskwalifikacją, po odbyciu połowy kary mógłby się ubiegać o zawieszenie reszty. Nie wiemy natomiast, jak umożliwić mu treningi, bo w czasie zawieszenia nie może trenować w klubie - tłumaczy dyrektor Kornera.

Decyzja w sprawie Szczepańskiego zapadnie najprawdopodobniej pod koniec lutego. Podejmie ją panel dyscyplinarny Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Pływak na pewno nie zostanie ukarany dożywotnią dyskwalifikacją - ta wchodzi w grę dopiero w przypadku trzeciej "wpadki".

Panel składa się z czterech osób, jedną z nich będzie przedstawiciel PZP, który przedstawi swoją opinię i sugestię co do wymiaru kary.

Z samym Sebastianem  Szczepańskim nie udało się nam skontaktować. Rozmawiać nie chciał również ojciec 20-letniego pływaka.

Źródło artykułu: