Hanna Maliszewska: To przełamało w nas barierę pewności siebie

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Hanna Maliszewska
Materiały prasowe / Hanna Maliszewska
zdjęcie autora artykułu

Hanna Maliszewska była jedną z cichych bohaterek mistrzostw Europy w rugby 7, które nasza reprezentacja zakończyła zdobyciem historycznego złotego medalu.

Tuż po zakończeniu zmagań w Krakowie, popularna „Malina” przyznała, że kluczem do tytułu było pokonanie Francuzek, wicemistrzyń olimpijskich, które dało Polkom poczucie, że są w stanie wygrać z każdym. Gdyby ktoś Ci dwa tygodnie temu powiedział, że będziesz mistrzynią Europy, co byś odpowiedziała? - Pewnie bym się zaśmiała i powiedziała, że dobrze jest marzyć… Wiadomo, gdzieś tam z tyłu głowy było marzenie o mistrzostwie, ale jechałyśmy na ME z nadzieją na trzecie miejsce. I teraz to jest bardzo miłe zaskoczenie! Wygrana z Francją, wicemistrzyniami olimpijskimi, była dla Was przełomem? - Zdecydowanie! Ja już w piątek przed turniejem w Lizbonie czułam się bardzo dobrze. Czułam, że jesteśmy na dobrej drodze, że mamy w sobie odpowiedni klimat i że to będzie dobry turniej. Oczywiście nie spodziewałam się wygranej z Francuzkami, chociaż na boisko wyszłyśmy z nadzieją, że to się uda. I okazało się, że tak było! To przełamało w nas pewną barierę pewności siebie. Pokonałyśmy wicemistrzynie olimpijskie i udowodniłyśmy sobie, że wszystko jest możliwe. Nie twierdzę, że kolejne takie spotkanie też wygramy, ale czemu nie? A jak było przed tym turniejem? Towarzyszyła Wam presja związana z grą przed własną publicznością? - Nie czułyśmy presji, nasi kibice są naprawdę super i wydaje mi się, że nawet gdybyśmy przegrały cały turniej, staliby za nami murem. Dlatego nie czułyśmy żadnego dodatkowego obciążenia. Cieszyłyśmy się, że gramy u siebie, że to nasz dzień. Chciałyśmy dać kibicom poczuć klimat wygranej. Byłyśmy skoncentrowane, ale i wyluzowane. Przed półfinałami wśród dziennikarzy trwały wyliczenia, dotyczące wariantów, w których możecie zostać mistrzyniami Europy. U Was było podobnie? - My się tym nie zajmujemy, kalkulacjami i obliczeniami zajmują się nasi trenerzy. My skupiamy się na tym, żeby wyjść na mecz i wygrać. By nie były potrzebne żadne kalkulacje. Naszym celem było pokonanie Szkotek, a następnie Irlandek. Ten pierwszy się udało zrealizować i to najważniejsze! Teraz przed Wami kwalifikacje do Pucharu Świata w Bukareszcie, a w sierpniu turniej kwalifikacyjny do World Series w Chile. Szykuje się pracowite lato. - Tak, mamy teraz trzy dni bez treningów w Gdańsku, by trochę odpocząć i zregenerować się, a w przyszłym tygodniu jedziemy do Cetniewa. Tam od początku musi być pełna koncentracja, żeby dostać się na Puchar Świata. To impreza odbywająca się co cztery lata, a my mamy okazję, by w ten sposób spełnić swoje marzenia.

Źródło artykułu: