Grzegorz Ryś: Chylę czoło przed krytyką

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Reprezentacja Polski juniorów już w piątek wraca do kraju po nieudanych mistrzostwach Europy na Białorusi. Biało-czerwoni wygrali tylko dwa spotkania na pięć w swojej grupie. Ten wynik nie pozwolił im nawet grać o miejsca 5-8. Przed tą imprezą nasza reprezentacja stawiała sobie wysokie cele, mówiono nawet o medalu. Trener Grzegorz Ryś zdaje sobie sprawę z uzasadnionej krytyki.

W tym artykule dowiesz się o:

Reprezentacja Polski turnieju w Bobrujsku nie może zaliczyć do udanych. Wygrała jedynie dwa spotkania: z Turcją i Belgią. Wynik ten nie dał jej awansu do kolejnej fazy rozgrywek i szansy walki o miejsca 5-8. Biało-czerwoni skończyli turniej poza ósemką.

- Nadzieje i oczekiwania były bardzo duże i nie były one bezpodstawne. Znaliśmy potencjał drużyn biorących udział w finałowym turnieju i to dawało nam podstawy do określenia takich celów. Okazało się, że nie tylko nie udało nam się tego zrealizować, ale, co gorsza, nie udało nam się zostać w grupie walczącej o miejsca 5-8 - mówi trener naszej drużyny narodowej juniorów, Grzegorz Ryś.

Co było przyczyną takiej słabej postawy Polaków? - Jeszcze przed turniejem mówiłem, że poziom w rozgrywkach młodzieżowych bardzo się wyrównał. Czasami o wyniku może decydować dyspozycja dnia, a czasami drobny szczegół. Na tym turnieju oprócz zespołu Rosji, który jednak zdecydowanie górował nad pozostałymi ekipami, w naszej grupie cztery drużyny prezentowały identyczny poziom. Świadczą o tym same wyniki. W zasadzie na tym turnieju każdy mógł z każdym wygrać - dodaje.

- Zdaję sobie sprawę z tego, że krytyka jest potrzebna i chylę przed nią czoła. Nie ulega wątpliwości, że musimy pewne rzeczy zmienić. Jakie? Trudno mi w tej chwili na gorąco odpowiedzieć. Jeżeli potrafiliśmy z Belgami zagrać na wysokim wskaźniku skuteczności, to znaczy że potencjał i możliwości w tej ekipie są. Rozbiło się tylko i wyłącznie o psychikę - przekonuje Ryś.

Źródło artykułu: