Łukasz Żygadło: Nie składam broni

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wiele emocji wzbudza rywalizacja o pozycję drugiego rozgrywającego w reprezentacji Polski. Jeszcze kilka miesięcy temu jedynym kandydatem był Łukasz Żygadło. Dziś ten zawodnik toczy równorzędną walkę z Pawłem Woickim, który po świetnym sezonie w Częstochowie, przebojem wdarł się w biało - czerwone barwy. Ostatnim sprawdzianem formy Żygadły były pojedynki z Japonią w Łodzi.

W tym artykule dowiesz się o:

- Wychodząc w szóstce na pierwszy mecz z Japonią, przede wszystkim myślałem o tym, żeby zagrać dobre spotkanie - zapewnił Łukasz Żygadło. - Myśl, że równocześnie toczę bój o IO była oczywiście gdzieś w tle, ale na pewno nie mąciła moich poczynań na boisku. Było to moje pierwsze spotkanie w pełnym wymiarze od dawna i to nie do końca zamierzone, bo Paweł Woicki nie mógł wystąpić - dodał.

Żygadło przyznaje, że temat rywalizacji o Olimpiadę wywołuje u niego bardzo dużo stresów, zwłaszcza że pozostało już tylko kilka dni do ogłoszenia ostatecznej decyzji przez Raula Lozano. - Jak mam się nie stresować, skoro jest to najważniejsza impreza dla każdego sportowca, na którą czeka się cztery lata. W ekipie, która pracowała na olimpijski awans byłem od początku i uważam, że stanowiłem jej mocny punkt. Zawsze byłem do dyspozycji, ciężko pracowałem i przykro by było nie pojechać do Pekinu - mówi.

Zawodnik jest jednak świadom, że takie właśnie są uroki sportu, iż trzeba cały czas walczyć i nic łatwo nie przychodzi, a konkurencja nie śpi. Wśród argumentów, które przemawiają za jego kandydaturą do olimpijskiej "dwunastki" wylicza przede wszystkim spore doświadczenie oraz udane występy podczas turniejów kwalifikacyjnych w Szombathely i Izmirze. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że nie najlepsza końcówka sezonu ligowego mogła obniżyć jego notowania w oczach argentyńskiego szkoleniowca. - W drugiej części sezonu pojawiły się pewne problemy w klubie, które spowodowały, że grałem gorzej. Tymczasem zawodnicy z Częstochowy zaliczyli bardzo dobre rozgrywki, silną grupą weszli w reprezentację i konkurencja rozgorzała na dobre. W sezonie kadrowym natomiast nie było mnie za dużo na boisku, nie mogłem więc w pełni zaprezentować swoich możliwości.

Choć Łukasz Żygadło stanowczo podkreśla, że do czwartku wszystko jest możliwe, to w jego głosie nie ma wielkiego entuzjazmu. Nie chce też na razie deklarować, czy w razie nie uzyskania nominacji olimpijskiej wciąż będzie walczył o miejsce w kadrze narodowej. - Z odpowiedzią na to pytanie chciałbym się wstrzymać do czwartku – rzuca, szybko jednak dodając, że kadra jest marzeniem każdego sportowca i jeśli tylko zdrowie dopisze, zawsze będzie do dyspozycji.

W nowym sezonie ligowym Żygadło będzie reprezentował barwy mistrza Włoch, Itasu Diatec Trentino. Siatkarz jest przekonany, że wyjazd do Serie A1 pomoże mu wrócić do bardzo wysokiej formy i odzyskać pewne miejsce w reprezentacji. - Podpisałem dobry kontrakt. Będę grał z najlepszymi, ciężko pracował i mam nadzieję, że jeśli teraz nie pojadę na igrzyska, to w przyszłości jeszcze udowodnię swoją przydatność. Łukasz zapewnia też, że nie wyjeżdża do Trentino, by "grzać ławę". - Podpisanie kontraktu w Trento było poprzedzone długimi i rzetelnymi rozmowami z Radostinem Stojczewem, stąd mam pewność, że dostanę szansę gry. Inaczej w ogóle nie podpisałbym umowy. Ze Stojczewem znamy się jeszcze w Rosji, gdzie on pracował w Dynamie Moskwa. Wiedział co sobą reprezentuję i uznał, że pasuję do jego koncepcji zespołu.

Źródło artykułu: