Krzysztof Wierzbowski: Obronienie Pucharu Polski było dla nas dużym wyzwaniem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Szerokim echem odbiła się porażka siatkarzy Domexu Tytan AZS Częstochowa z Pamapolem Siatkarz Wieluń w 1/8 finału siatkarskiego Pucharu Polski. Wiceliderzy I ligi pokazali, bowiem klasę i chwilami obnażali wszystkie braki w zespole Radosława Panasa. Wynik 0:3 na korzyść podopiecznych Damiana Dacewicza mówi sam za siebie i sprawia, że w kontekście rewanżu w Wieluniu, obrońcy Pucharu Polski jedną nogą są już praktycznie za burtą rozgrywek.

Częstochowianie nie potrafili jednoznacznie wskazać przyczyn porażki. Zdaniem Krzysztofa Wierzbowskiego, który jako jedyny zdecydował się porozmawiać z przedstawicielami mediów, jego zespół lekko zlekceważył rywala, co przyniosło swoje brzemienne w skutkach efekty. - Ciężko powiedzieć, co się stało. Każdy chyba myślał, że ten mecz będzie troszkę łatwiejszy. Okazało się inaczej. Zawodnicy z Wielunia zagrali bardzo dobry mecz, praktycznie w każdej akcji obijali nasz blok, jak chcieli i tylko im pogratulować - mówił młody przyjmujący.

Po serii czterech zwycięstw zarówno w PlusLidze, jak i Lidze Mistrzów, w ostatnim czasie częstochowianie złapali wyraźną zadyszkę. Pierwszym jej symptomem była druzgocąca porażka w Warszawie, gdzie wicemistrzowie Polski nie mieli nic do powiedzenia. Wydawało się, że przełomem był pojedynek z ekipą z Bełchatowa, w którym "Akademicy" urwali punkt mistrzom Polski, jednak gra wciąż pozostawiała wiele do życzenia. Czarę goryczy przelało jednak środowe spotkanie. Z pewnością porażka z wydawałoby się słabszym rywalem może niepokoić częstochowskich fanów w kontekście kolejnych arcytrudnych spotkań, które czekają podopiecznych Radosława Panasa. - Przed nami bardzo ciężki okres. Cały styczeń będzie dla nas trudny, praktycznie początek lutego także. Myślę, że musimy się przede wszystkim na treningach wziąć ostro do pracy, bo może z tego to wszystko wynika. Miejmy nadzieję, że już od meczu z Treflem będziemy grać dużo lepiej i wygramy to spotkanie - stwierdza Wierzbowski.

Wysoka porażka z wieluńskim zespołem praktycznie pogrzebała szansę "Akademików" na awans do kolejnej rundy i tym samym walkę o obronę Pucharu Polski wywalczonego przed rokiem w Poznaniu. Częstochowianie mają jeszcze co prawda w zanadrzu rewanż na parkiecie rywala, jednak z taką grą trudno oczekiwać cudu i szansę na awans są czysto iluzoryczne. - Na pewno tak. Zakładaliśmy sobie przed sezonem, że w każdym meczu będziemy chcieli pokazać, jak najlepszą siatkówkę. Obronienie Pucharu Polski było dla nas dużym wyzwaniem. Oczywiście każdy w podświadomości myślał, że uda się to zrobić. Już pierwszy mecz, który rozegraliśmy w tym pucharze pokazał jednak, że będzie to bardzo ciężkie. Będziemy na pewno walczyć w Wieluniu, żebyśmy zagrali lepiej i żeby wynik brzmiał 3:0 dla nas, a co będzie zobaczymy - dodaje 20- letni gracz.

W przekroju całego spotkania "Akademicy" byli tylko tłem dla znakomicie poczynających sobie siatkarzy Damiana Dacewicza. Niektórzy kibice przebąkiwali nawet, że częstochowianie celowo odpuścili sobie występy w Pucharze Polski na rzecz rozgrywek ligowych i gry w Lidze Mistrzów. Na przestrzeni kilku dni od spotkania z bełchatowską Skrą, forma częstochowian posypała się, jak domek z kart. Zdaniem Wierzbowskiego, taki stan rzeczy wynikał z klasy przeciwnika. - Może wynikało to z tego, że Skra to troszeczkę inny przeciwnik i po każdej akcji bardziej się cieszyliśmy, schodziliśmy wszyscy do środka i potrafiliśmy nawiązać walkę. Oczywiście, były także dwa sety, w którym nic nie graliśmy, a w tym meczu praktycznie cały czas gra nam się nie układała. Te sety były bardzo podobne - zakończył "Wierzba".

Źródło artykułu: