Polskie skoki we mgle. Gwiazdy bez zaplecza

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Grzegorz Momot /
PAP / Grzegorz Momot /
zdjęcie autora artykułu

Trwa najlepsza zima w historii polskich skoków narciarskich. Kamil Stoch, Maciej Kot i Piotr Żyła zachwycają - to pierwszy plan. Na drugim są problemy. Z zapleczem naszej kadry tak źle nie było od lat.

Polskie skoki na najwyższym poziomie to dziś sześciu, siedmiu zawodników. Trener Stefan Horngacher od początku sezonu operuje zestawem tych samych nazwisk. I dobrze, i źle. Liderzy nie zawodzą, ale też nikt nie wywiera na nich presji. Stefan Hula od trzech konkursów nie może zdobyć pucharowych punktów, ale o miejsce w kadrze może być spokojny - nie ma nikogo, kto mógłby go zastąpić.

Kontynentalny impas

Tej zimy w Pucharze Kontynentalnym na przyzwoitym poziomie punktowali tylko Klemens Murańka i Jan Ziobro. Ten pierwszy to członek kadry A, który z grupy jeżdżącej na PŚ wypadł po tym, jak w dziesięciu konkursach zdobył cztery punkty. Drugi - odbudowany przez Roberta Mateję - z powodzeniem pod skrzydłami Horngachera Murańkę zastąpił. Za pozostałych Biało-Czerwonych mówią wyniki.

# Zawodnik Występy Punkty Kadra
22.Klemens Murańka7202A
25.Jan Ziobro5183B
39.Aleksander Zniszczoł995B
40.Krzysztof Biegun1492B
45.Jakub Wolny1469A
84.Stanisław Biela724-
95.Andrzej Stękała916A
99.Bartłomiej Kłusek914B
107.Dominik Kastelik82C

W klasyfikacji drużynowej Pucharu Kontynentalnego Polska zajmujemy szóste miejsce. Przegrywamy nawet z Włochami. Ostatni raz na tak niskiej lokacie kończyliśmy sezon osiem lat temu, kiedy naszym najlepiej punktującym skoczkiem był Rafał Śliż.

"Rezerwowi" pole do popisu mieli podczas zawodów Pucharu Świata w Wiśle. Z sześciu skoczków startujących w ramach "kwoty krajowej" do konkursu awansowali tylko Jakub Wolny (raz) i Aleksander Zniszczoł (dwukrotnie). Żaden z nich punktów nie zdobył.

[color=black]ZOBACZ WIDEO Piotr Żyła: Kamil Stoch z konkursu na konkurs pokazuje, że jest najlepszy

[/color]

Juniorzy bez błysku

Optymizmu nie przyniosły mistrzostwa świata juniorów, które w ubiegłym tygodniu gościł amerykański Park City. Siódmy był Paweł Wąsek, piąte miejsce zajęła drużyna. Na podium czekamy od trzech lat. W 2014 roku dwa razy cieszyliśmy się ze złota, ale medalistów (Wolny, Zniszczoł, Murańka, Krzysztof Biegun) dziś w Pucharze Świata nie ma. W przeciwieństwie do zajmujących wówczas dalsze lokaty Jewgienija Klimowa, Cene Prevca, Anze Laniska i Daniela Tandego.

Najlepsi Polacy na MŚJ Drużyna
2017Paweł Wąsek (7.)4.
2016Przemysław Kantyka (12.)7.
2015Przemysław Kantyka (10.)4.
2014Jakub Wolny (1.)1.
2013Klemens Murańka (2.)2.
2012Aleksander Zniszczoł (2.)2.
2011Klemens Murańka (11.)4.
2010Grzegorz Miętus (22.)5.
2009Maciej Kot (2.)3.
2008Łukasz Rutkowski (4.)3.

Wyniki zawodników z zaplecza to drażliwy temat.

- Mamy potencjał, ale na razie go nie wykorzystujemy. Trenerzy muszą wiedzieć, jak do zawodników dotrzeć. Może pewnym problemem są metody szkoleniowe, może brakuje szerszej współpracy z kadrą A - zastanawia się pierwszy trener Adama Małysza Jan Szturc. - To wszystko jest co najmniej zastanawiające. Czas na dyskusje przyjdzie jednak po sezonie - ucina Kazimierz Długopolski, trener i były skoczek.

Nasi najlepsi zawodnicy to ludzie doświadczeni. W czołowej "dziesiątce" klasyfikacji generalnej PŚ starszy od Macieja Kota, Kamila Stocha i Piotra Żyły jest tylko Manuel Fettner. Noriaki Kasai pokazuje, że na nartach można skakać do starości, ale problemu nie można zamiatać pod dywan. Gwiazdom brakuje ławki rezerwowych. Kłopoty mamy nie tylko w środku piramidy, ale przede wszystkim u jej fundamentów.

Dzieci nie chcą skakać

W grudniowych mistrzostwach kraju wystartowało trzydziestu czterech Polaków; najmniej od 2002 roku. Kwalifikacje okazały się zbędne, pierwsza seria dla większości była formalnością. Walkę o najwyższe lokaty i tak rozstrzygnęły między sobą krajowe gwiazdy. Różnica między nimi a resztą stawki była uderzająca - Żyła za jedną próbę dostał wyższą notę niż dwudziesty Kacper Juroszek za dwie.

- Skoki nie są wśród młodzieży tak popularne, jak kiedyś - mówi wiceprezes AZS-u Zakopane i ekspert telewizyjny Rafał Kot. - Kilkanaście lat temu popłynęliśmy na fali "małyszomanii", trenerzy mieli z czego wybierać. Później przyszły sukcesy Stocha. Teraz nie ma już takiego boomu, pojawiły się nawet dziury w rocznikach.

U Kota kiedyś trenowało nawet pięćdziesięciu zawodników, dziś jest ich około trzydziestu. Długopolski szacuje, że obecnie mamy czterdzieści procent mniej młodych zawodników niż piętnaście lat wcześniej.

- Na razie nie jest jeszcze źle, ale faktycznie dzieci przestały się garnąć do skoków - przyznaje ojciec Krystiana Długopolskiego w rozmowie z WP SportoweFakty. - Nie jesteśmy jednak w tym problemie osamotnieni. Skoków na Słowacji już prawie nie ma, duże kłopoty mają Czesi i Finowie, nawet w Austrii nie jest tak, jak kiedyś. Po prostu dzisiejsza młodzież często w ogóle nie uprawia sportu.

W Wiśle za czasów największych sukcesów Małysza pod skocznią stały kolejki. - Mieliśmy na zajęciach po sześćdziesięciu, siedemdziesięciu zawodników. Sprzętu było mało, więc trenowaliśmy na trzy zmiany - wspomina Szturc. Dziś tłumy się skończyły.

Samotny mecenas

Obecne sukcesy Stocha i spółki to - obok "małyszomanii" - efekt mecenatu, który nad polskimi skokami objęła grupa Lotos. Narodowy Program Rozwoju Skoków Narciarskich "Szukamy następców mistrza" miał pomóc w zagospodarowaniu spuścizny po sukcesach Małysza.

Lotos w latach 2004-2016 przekazał dziewiętnastu klubom blisko trzysta kompletów nart, ponad dwieście par butów, sto kasków i dwieście dwadzieścia kombinezonów. Powstał cykl zawodów Lotos Cup (dziś sześć kategorii wiekowych plus kobiety), którego zwycięzcy otrzymują stypendia i nagrody, a od trzech lat na nagrody liczyć mogą także trenerzy najlepszych młodych zawodników.

- Bez Lotosu wielu kadrowiczów w ogóle by nie było - mówi Kot. I faktycznie od lat stypendyści programu stanowią fundament drużyn narodowych.

Źródło: Młodzi w Sporcie 2015. Bohaterowie drugiego planu w sporcie pod redakcją naukową Karoliny Nessel
Źródło: Młodzi w Sporcie 2015. Bohaterowie drugiego planu w sporcie pod redakcją naukową Karoliny Nessel

Wychowankami programu są między innymi Wolny, Zniszczoł, Murańka oraz Dawid Kubacki. Maciej Kot otwarcie mówi, że start w Lotos Cup był przełomem w jego karierze. Środki zapewniane przez głównego partnera polskich skoków to jednak mało; szklanka jest w połowie pusta.

Lista grzechów

- Dziś brakuje nie tylko tych, którzy chcieliby skakać, ale także tych, którzy mieliby ich trenować. Szkoleniowiec musi odpowiednio zarabiać, bo trudno łączyć normalną pracę z trenowaniem młodzieży. A na to często klubom brakuje środków - zauważa Szturc.

Inny problem ma Kot. - Na Podhalu nie mamy gdzie trenować - mówi. - W Zakopanem średnia skocznia jest zamknięta i musimy jeździć do Szczyrku albo do Wisły. To sto trzydzieści kilometrów w jedną stronę, a pieniędzy też nie mamy dużo. Sprzęt, wyjazdy... To wszystko kosztuje. Niestety, sponsorzy nie interesują się inwestowaniem w kluby szkolące młodzież, bo dzieci nie trafiają na czołówki gazet.

Dla jego klubu problemem jest też sam model finansowania. - Ważną część naszego budżetu stanowi część przychodu z organizacji Pucharu Świata w Zakopanem. Dostajemy też dotacje celowe z miasta, ale one określają, na co pieniądze mają być wydane. I może być tak, że potrzebujemy trenera, a środki możemy akurat przeznaczyć tylko na inny, sztywno określony cel. Bzdura - wyjaśnia.

Skoki nie są tanią zabawą. Szturc szacuje, że komplet sprzętu to wydatek rzędu pięciu tysięcy złotych. Lotos pomaga, ale to kropla w morzu potrzeb. - Co dwa lata klub dostaje trzy komplety strojów, a potrzeba co najmniej dziesięciu - martwi się nasz rozmówca.

Koszt sprzętu do skoków narciarskich
Buty1000 zł
Narty2000 zł
Kombinezon1500 zł
Kask500 zł

Nie każdy zawodnik jest w stanie ze skoków wyżyć. Stałe finansowanie mają zapewnione członkowie kadr narodowych oraz najlepsi zawodnicy Lotos Cup. - Problemy zaczynają się po skończeniu studiów - wyjaśnia Szturc. - Jeśli skoczek nie ma sponsora ani stypendium, to często musi znaleźć inną pracę, żeby utrzymać siebie oraz rodzinę. I kończy karierę.

Małysz pytany o stan zaplecza polskich skoków już rok temu mówił, że znaleźliśmy się w krytycznym momencie i trzeba bić na alarm. Bo to ostatni dzwonek.

Źródło artykułu: