Skoczkowie wracają z Engelbergu do Polski. "Oczywiście, że byłbym wściekły!"

- Panuje chaos. Nikt do końca nie wie, jak dalej będzie wyglądała sytuacja - zdradza Maciej Maciusiak, asystent trenera Michala Doleżala. Wciąż jest szansa na to, że jeden z jego podopiecznych zastąpi Klemensa Murańkę w Garmisch-Partenkirchen.

Dawid Góra
Dawid Góra
Maciej Maciusiak Newspix / TOMASZ MARKOWSKI / Na zdjęciu: Maciej Maciusiak
W weekend Polacy skakali w zawodach Pucharu Kontynentalnego w Engelbergu. Pierwszy konkurs wygrał Jakub Wolny. Tymczasem w niedzielę wieczorem okazało się, że Klemens Murańka najprawdopodobniej (wynik testu niejednoznaczny) jest zakażony koronawirusem, a w poniedziałek rano wykluczono polską kadrę z pierwszego konkursu Turnieju Czterech Skoczni. Tym bardziej prawdopodobne wydawało się, że zawodnicy Macieja Maciusiaka zastąpią pierwszy garnitur polskiej kadry jeszcze w Oberstdorfie. Ostatecznie podjęto inną decyzję.

- Rozmawiałem z Michalem Doleżalem. Wracamy do domu. Ogólnie rzecz biorąc, na miejscu panuje chaos. Nikt do końca nie wie, jak dalej będzie wyglądać sytuacja. 30 grudnia mają mieć kolejny test, który będzie decydować o ewentualnym starcie w następnych zawodach. Nic więcej nie wiadomo. Poza tym, że sytuacja zapewne będzie się jeszcze zmieniać - tłumaczy w rozmowie z WP SportoweFakty Maciusiak.

Dalsze decyzje są zależne od wyniku Murańki i tego, co postanowi niemiecki sanepid.

ZOBACZ WIDEO: Apoloniusz Tajner mówi o problemie polskiego sportu. "Andrzej Stękała to przetrwał i teraz odbiera nagrodę"

Trudno powiedzieć, czy któryś z zawodników, którzy skakali w Pucharze Kontynentalnym, dojedzie na Turniej Czterech Skoczni. Już 30 grudnia rano trzeba być w Garmisch, aby przejść testy.

- Każdy chce startować w Pucharze Świata. Zarówno Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł czy Jakub Wolny są na podobnym poziomie, co Klimek. Na pewno będą walczyć o swój start, ale nic na siłę - zaznacza Maciusiak.

I podkreśla, że na miejscu członków sztabu w Oberstdorfie, byłby wściekły na całą sytuację. Nie ma bowiem żadnych konkretnych wytycznych, jak działać w sytuacji zakażenia jednego z zawodników.

- Na przykład do Rosji jechaliśmy z przeświadczeniem, że w razie pozytywnego testu któregoś z naszych skoczków, będziemy musieli tam zostać dwa tygodnie. Na miejscu okazało się coś innego. Wszystko zależy od przepisów w danym kraju, ale jadąc na taką imprezę powinno być z góry założone, co będzie w sytuacji, kiedy jeden z zawodników będzie mieć pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa. Czy z rywalizacji odpada tylko zakażony, czy cała kadra? Brak takiej wiedzy jest niefajną sytuacją na takim poziomie zawodów. To jest moja zdanie. Gdyby informacje były jasne i wcześniej podane, nikt nie miałby żadnych pretensji o podejmowane decyzje - mówi asystent Doleżala.

Maciusiak dodaje, że skoczkom jest przykro. Trenują przecież po to, aby startować w zawodach. Co więcej, wszyscy zdają sobie sprawę z tego, w jakiej dyspozycji są Polacy.

- Wewnątrz musi pojawić się wściekłość i przygnębienie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nic nie można zrobić. Ta bezradność. To jest coś zupełnie niezależnego od nas. A do tego panuje dezinformacja. I co dalej robić? Nawet do końca nie wiadomo, kto może wyjść z hotelu - dziwi się Maciusiak.

Według trenera, cała sytuacja nie powinna mieć jednak wpływu na sportową dyspozycję reprezentantów Polski.

- Zawodnicy są przygotowani na cały sezon. Choć oczywiście w głowach zostanie, że na Turniej Czterech Skoczni nie będzie już osobnego celu. Najważniejsze, że Polacy wciąż walczą o Puchar Świata. Umyka więc tylko (i aż) jeden cel - podsumowuje Maciusiak.

Początek wtorkowego konkursu w Oberstdorfie o godzinie 16.30. Półtorej godziny wcześniej wystartuje seria próbna.

Koronawirus w niemieckiej kadrze. Dlaczego gospodarze skaczą, a Polacy nie? Znamy odpowiedź >>
Zagraniczne media o wykluczeniu polskich skoczków. "Odpadli dwaj wielcy faworyci" >>

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×