Hurkacz napisał historię. Tego Nadalowi nie zrobiono od lat [OPINIA]

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / FABIO FRUSTACI  / Na zdjęciu: Hubert Hurkacz i Rafael Nadal
PAP/EPA / FABIO FRUSTACI / Na zdjęciu: Hubert Hurkacz i Rafael Nadal
zdjęcie autora artykułu

Rafael Nadal przegrał z Hubertem Hurkaczem 1:6, 3:6. Ostatni raz tak dotkliwą porażkę na swojej koronnej nawierzchni Hiszpan poniósł... 21 lat temu. Występ naszego tenisisty przejdzie do historii tenisa zarówno w Polsce, jak i na świecie.

W tym artykule dowiesz się o:

Losowanie drabinki turnieju rangi ATP 1000 w Rzymie odbiło się szerokim echem w naszym kraju. Otóż w pierwszej rundzie z uwagi na rozstawienie Hubert Hurkacz otrzymał wolny los. Zmagania mógł zatem rozpocząć od meczu z legendą - Rafaelem Nadalem.

Trudno było wskazać faworyta tej rywalizacji. Kilka lat temu nikt nie miałby wątpliwości, że nasz tenisista nie będzie miał czego szukać w starciu z królem kortów ziemnych. Jednak jego obecny stan zdrowotny, a także forma, sprawiły, iż nawet Hurkacz, który na mączce nigdy nie zachwycał, miał szansę na triumf.

Prawdę mówiąc pojedynek w naszym kraju cieszył się większym zainteresowaniem niż starcie Igi Świątek z Julią Putincewą. I słusznie, bowiem wrocławianin jeszcze nigdy nie miał okazji zmierzyć się z wielkim Nadalem, a obecny sezon był ostatnim gwizdkiem, by obejrzeć taką potyczkę.

ZOBACZ WIDEO: Korzeniowski dostał w "tyłek", kiedy był dzieckiem. "Nie miałem nawet butów na trening"

"Jeżeli ktoś nie lubił wcześniej tenisa, pierwszy gem meczu Hurkacz - Nadal powinien to zmienić! Zapowiada się wybitne meczycho!" - pisał na portalu X Seweryn Czernek z naszej redakcji.

Gem ten potrwał aż... 14 minut. To już zwiastowało, że może czekać nas prawdziwy maraton. Tymczasem nic takiego nie miało miejsca. Po godzinie i 33 minutach obaj tenisiści podziękowali sobie za spotkanie.

W tym czasie Hurkacz pokazał, że w obecnym momencie kariery Nadala jest dla niego zawodnikiem o kilka klas wyżej. A mówimy przecież o pojedynku Polaka z legendą tego sportu, wielkim sportowcem. Co by nie było, wynik idzie w świat i dla naszego tenisisty to kolejny wielki moment.

Był to również wielki dzień dla Polski, ponieważ o naszym tenisiście pisały największe media na świecie. A patrząc na to, jak Hiszpanie opisali dyspozycję Hurkacza, nie mam wątpliwości, że doszło do wzrostu popularności u wrocławianina. W Hiszpanii są po prostu w szoku, co stało się w sobotę.

Dla samego Nadala był to bardzo trudny mecz. Od momentu, gdy wrócił do rywalizacji, nie mierzył się bowiem z tak trudnym rywalem, który zajmuje miejsce w pierwszej dziesiątce światowego rankingu ATP. Dodajmy do tego, że z uwagi na jego występ, trybuny na Campo Centrale zapełniły się aż po brzegi. Rafa chciał coś udowodnić podczas turnieju, który dominował latami. Jednak jego forma połączona z presją sprawiła, iż poniósł jedną z największych porażek w karierze.

Zaledwie trzy razy przed tym spotkaniem Hiszpan przegrał na kortach ziemnych i ugrał jedynie cztery gemy. A ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w... 2003 roku. Nie dziwi mnie zatem, że "Mundo Deportivo" napisało o jednej z najokrutniejszych porażek na mączce i katastrofie sportowej.

Tymczasem Hurkacz stał się drugim zawodnikiem, który pokonał Nadala i Rogera Federera na ich koronnych nawierzchniach bez straty seta. Tym samym "w kolekcji" Polaka brakuje jeszcze tylko ogrania Novaka Djokovicia na korcie twardym.

Na koniec warto jeszcze dodać, że swoim zwycięstwem wrocławianin wprawił w konsternację Świątek. Powód? Najlepsza tenisistka na świecie zawsze wspiera swojego rodaka, ale nigdy nie ukrywała, że jej idolem jest Nadal. No ciekawe, komu teraz pogratuluje.

- Rafa jest moją wielką inspiracją, to nie tajemnica. Wiadomo, że to jedyny sportowy idol, jakiego miałam w życiu. Nie będzie to dla mnie łatwe, po prostu nie będę kibicować nikomu. Zamierzam cieszyć się oglądając tenis na najwyższym poziomie - mówiła tuż po zakończeniu swojego spotkania. Tym samym trudno powiedzieć, czy po meczu Hurkacza z Nadalem cieszyła się triumfem Polaka, czy też rozpaczała po porażce idola.

Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty