Paweł Fajdek pokonał demony. "Było z nim bardzo źle"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Paweł Skraba / Na zdjęciu: Paweł Fajdek
Materiały prasowe / Paweł Skraba / Na zdjęciu: Paweł Fajdek
zdjęcie autora artykułu

- Paweł wyglądał bardzo, bardzo źle. Dla mnie już zdobył medal - mówi nam Jolanta Kumor, pierwsza trener Pawła Fajdka. Nasz młociarz powalczy o medal na igrzyskach w Tokio.

Eliminacje nie były najprzyjemniejsze dla naszego zawodnika. Fajdek w nocy z niedzieli na poniedziałek w trzeciej próbie rzucił 76,46 m, co ostatecznie zapewniło mu miejsce w najlepszej "12". Zajął dziewiąte miejsce. Młociarz przyznał po konkursie, że sparaliżował go stres. - Ostatecznie był to niezły wynik, choć było dramatycznie. Na ile mogłem chyba pokonałem stres i demony. One wracają w takich sytuacjach, nawet dobry humor nie jest w stanie ich zniwelować - przyznał Paweł Fajdek. Ze szczegółami opowiadał, jak przeszkadzały mu nerwy. - Nogi miałem sparaliżowane. W nocy nie mogłem zasnąć, spałem mniej niż cztery godziny. Przed wyjściem 46 razy sprawdzałem torbę, czy wszystko mam. Jeśli przez dziewięć lat ciągnie się to za mną, a wy doskonale mi o tym przypominacie, to muszę jakoś sobie z tym radzić - mówił Fajdek, nawiązując do dwóch poprzednich Igrzysk Olimpijskich. W Londynie (2012 r.) i Rio de Janeiro (2016 r.) młociarz dwukrotnie odpadł w eliminacjach.

Było źle

Jolanta Kumor oglądała występ Fajdka w telewizji i przez dłuższy czas się martwiła. - Widziałam po mowie ciała, jego zachowaniu, że był bardzo zestresowany. Było z nim bardzo, bardzo źle. Demony z poprzednich igrzysk wróciły. Paweł musiał wygrać z samym sobą w głowie. Jestem z niego dumna, że podołał - mówi nam Kumor, która podczas igrzysk jest ekspertką stacji "Eurosport".

ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Złoto sztafety "gamechangerem" dla Polski? "My też jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy!"

I kontynuuje: - Nastawienie mentalne to nie są łatwe sprawy. Trzeba przerobić porażkę, najlepiej z czyjąś pomocą. To proces, który trwa. O złych rzeczach nie jesteśmy w stanie szybko zapomnieć - przekonuje Kumor.

- Mówimy o największej imprezie dla lekkoatlety. Igrzyska to coś zupełnie innego, choćby od mistrzostw świata. Zawodnicy mieszkają w wiosce, są zamknięci i jeszcze bardziej czują atmosferę i presję. Paweł pewnie sam nie spodziewał się, że eliminacje tyle go będę kosztowały. Poradzenie sobie z tak ogromnym stresem to jego duży sukces, ale też obciążenie fizyczne dla organizmu. Dobrze, że Paweł ma dzień przerwy w zawodach na regenerację - twierdzi Kumor.

Czuł wstyd Przed igrzyskami Fajdek wracał wspomnieniami do imprezy z 2012 roku. W cyklu "Drużyna Mistrzów" specjalnie dla naszego portalu opisywał swoją drogę na szczyt.

- Trudno mi było po igrzyskach w Londynie. Nie wiedziałem, jak sobie poradzić z porażką, odpadłem już w eliminacjach. Co teraz, jak ze szkoleniem, co z pieniędzmi? Trzeba będzie iść do roboty? Młody gówniarz byłem, 22 lata miałem, wystraszyłem się.

- Wstyd mi było strasznie. Zawiodłem rodzinę, wszyscy trzymali kciuki. W zwykłym meetingu nie zarobisz najwyżej trzech tysięcy dolarów za wygraną. Na igrzyskach patrzy na ciebie cała Polska i jest to obciążenie. Kraj ci płaci pieniądze, chcesz się odwdzięczyć... - Przez pierwszy dzień nawet nie wychodziłem z pokoju w wiosce olimpijskiej. Następnego dnia pojechałem do znajomego. Zostałem u niego dwa kolejne, na mały reset. Wróciłem, spakowałem się i wyjechałem do Polski. W domu układałem to sobie tydzień w głowie. Na pewno stałem się mocniejszy i mądrzejszy. Po to są porażki.

Ciśnienie zeszło

- Mam nadzieję, że ciśnienie już zeszło z Pawła - kontynuuje Kumor. - Przed trzecim rzutem miałam wewnętrzny spokój, że mu się uda. Bardzo mu kibicuję. Fantastycznie, że przebrnął eliminacje. W tym momencie już zdobył medal. Finał to nowe rozdanie i mam nadzieję, że Paweł pokaże się tam z najlepszej strony - mówi nasza rozmówczyni.

Kumor zwraca też uwagę na bardzo dobrą formę Wojciecha Nowickiego. Drugi z naszych młociarzy awansował do finału już w pierwszej próbie oddając rzut na 79,78 m. - Pokazał, że jest stabilny i pewny siebie. Bardzo solidnie przepracował sezon i prezentuje wysoką formę - dodaje Kumor.

Fajdek zapewnia, że w finale nie będzie już czuł żadnego stresu. - Mam nadzieję, że z Wojtkiem Nowickim damy radę i odwalimy kawał dobrej roboty, czyli zdobędziemy dwa medale. Nie mogę się już doczekać - podsumował nasz zawodnik. Finał w rzucie młotem odbędzie się w środę 4 sierpnia. Początek o godzinie 13:15 czasu polskiego.

Tokio 2020. Znakomity rzut Nowickiego! Nerwy Fajdka do samego końca Tokio 2020. Wojciech Nowicki pewny siebie. "Mogę tu pobić rekord"

Źródło artykułu: