Maciej Piaszczyński: Nie dają się rozwijać polskiemu juniorowi

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Najlepszym polskim juniorem w barwach Orła Łódź jest Maciej Piaszczyński. W czternastu meczach zdobył łącznie osiemdziesiąt punktów i zajmuje drugie miejsce w drugoligowych statystykach juniorów. Były zawodnik klubów z Ostrowa i Poznania trafiając przed obecnym sezonem do Łodzi liczył, że uda mu się odbudować swoją formę.

Maciej Piaszczyński jest podstawowym juniorem łódzkiego klubu. Wraz ze Szwedem Simonem Gustafssonem stanowi najsilniejszą parę młodzieżowców w najniższej klasie rozgrywkowej. W ostatnim meczu przeciwko Polonii Piła zdobył siedem punktów z bonusem w czterech startach. - W jednym biegu musiałem zamknąć gaz i Piotrka Śwista ominąć. Udało mi się i dobrze, że się nic nie stało. Straciłem pozycję, bo walczyłem z Łopaczewskim. Ale nie narzekam, jestem zadowolony. Siedem punktów i bonus jak na juniora w czterech biegach to jest bardzo dobrze - mówił po meczu Piaszczyński.

W następnym meczu Orzeł zmierzy się z KSM Krosno. Łódzki junior wierzy, że jego drużyna może wygrać ten pojedynek. - Myślę, że tak. Jak Stasiu pojedzie tak jak wtedy pojechał w Krośnie, to na pewno jesteśmy w stanie tam wygrać. A jak nie to możemy u siebie na torze wygrać bardzo wysoko. W poprzednim występie na krośnieńskim torze Piaszczyński zdobył zaledwie jeden punkt z bonusem. Miał jeden defekt i raz zerwał taśmę. - Ostatnio jak tam byliśmy to za dużo punktów nie zrobiłem. Miałem silniki przed remontem ale ogólnie mi się dobrze tam jeździ. Długi, szeroki tor, coś podobnego jak w Poznaniu, tylko, że czarny.

Poza spotkaniami ligowymi Piaszczyński startuje także w zawodach juniorskich. W ubiegłym tygodniu jego macierzysta drużyna UKS Żaki Taczanów zajęła trzecie miejsce w rozegranych w Rybniku Młodzieżowych Mistrzostwach Polski Par Klubowych. Choć Piaszczyński był w składzie na tor nie wyjechał ani razu. Jego miejsce zajął wypożyczony Maciej Janowski. - Wiadomo, że Janowski to ekstraliga. Miał lepszy sprzęt, umiejętności. Z rezerwy jechał już od samego początku - wyjaśniał Piaszczyński. - Też Bartek Szymura tam jeździł i trenował, to był jego tor. Jeden bieg przyjechali na 4:2, drugi na 4:2. Miałem okazję jechać, ale nie chciałem, bo był jedenasty, dwunasty bieg. Wiadomo, że się nie pojedzie dobrze od pierwszego startu jak siedzi się tyle biegów. Bartek walczył na torze. Jakby się coś stało to byłem przygotowany do wyjechania, a on na swoim torze jeden bieg walczył, w drugim walczył. Po co trener miał zabierać mu start i wstawiać mnie.

Mimo udanych występów Piaszczyński nie jest do końca zadowolony z obecnego sezonu. - Mam za mało startów. Myślałem, że tutaj będę jeździł więcej. Niekiedy jest tak, że mam sześć, siedem punktów i jadę tylko trzy razy. Mógłbym jechać jeszcze raz albo dwa. Zadowolony jestem, ale szkoda, że mam tak mało jazdy. Że nie dają się rozwijać polskiemu juniorowi. Taki zagraniczny przyjeżdża, jedzie cztery, pięć razy, a on przecież w samolot wsiada, wraca do domu i ma Anglię, Szwecję. Taki Simon Gustafsson jest objeżdżony, a ja? Teraz znowu dwa tygodnie mamy przerwy, potem liga i znowu wyjadę ze dwa, trzy razy. Żeby junior się rozwijał, to musi mieć dużo jazdy. Niektórzy nawet w klubie zawodnikom każą robić taśmy, żeby jechał zagraniczny. Ja mam średnią zaraz po Gustafssonie i jestem zadowolony. Wiadomo, że jest może jakaś mała rywalizacja, ale robię te punkty i nie robię samych zer tak jak w Ostrowie.

Źródło artykułu: